Wszystkim aktywnie blogującym życzę, z okazji dnia bloga, dużo pomysłów i ciekawych tematów, aktywnej weny twórczej, oraz dużo, dużo czytających :)




pierwsza.
lalka zamówiona, a ile musiałam przy tym dylematów rozwiązać, mąż wykazał się cierpliwością pomagając mi w decyzji, a jakie oczy? a jakie włosy? a może jednak inaczej?
decyzja podjęta i kropka, teraz czekamy

druga.
na koncert nie idę, bo nie mam z kim, a samej mi się po nocy nie chce szwendać po Mokotowie ;)
posłucham sobie płyt.

trzecia.
zanim kupię nowe włóczki wyrobię część obecnie posiadanych ;D


wszystkim bardzo dziękuję za miłe opinie o mojej czuprynie i joyu :D
w sumie cieszę się że wyszedł za ciasny z przodu, bo jak go zapięłam to mnie pogrubiał i był taki poważny, a tak to jest sympatycznym sweterkiem na luzie :D
dziś go już nawet testowałam

Lauro przepraszam~~ ale moja dawna fryzurka uległa notorycznemu wiązaniu, czyli zaczęła mi przeszkadzać :( i tak mnie jakoś naszło

Kath, zaraz uzupełnię info o joyu, tylko sobie przypomnę ile mi włóczki na niego poszło ;D
a co do bluzki, to akurat by faceci zauważyli jakbym bez niej wparowała ;D i nie tylko oni ;D

Brahdelt , ty wiesz ile ja na to żelu i lakieru rano nakładam? grzywka cały czas rozchodzi mi się w przedziałek a reszta po nocy nabiera fantazyjnego ale nie fantastycznego nieładu...



Czyli Joy + moja nowa fryzura ;)

zdjęcia robione świeżutko po przyjściu z pracy, więc makijaż mam już nieco starty i się świecę ;D ;D

Tak jak założyłam, nie będzie to zapinany sweterek mimo guziczków i dziurek, no cóż mój biust stanął tym guziczkom na drodze ;D




Zwierzowi robi się ciężko zdjęcia nawet jak jest na rękach


ja tu zmieniłam fryzurę radykalnie, a w pracy nikt tego nie zauważył :/ ale to jest tak jak się pracuje z facetami....

a teraz deserek - świnofretka,
zwierz tak pięknie przytulał się do świni, ale jak mu chciałam zrobić zdjęcie to ten świń (fret)
akurat się podniósł ;D


a jako taki totalny deser po deserze ;D
kuchnia poorana jak Edward nożycoręki, czyli co mąż robi po pracy jak mu się nudzi

a te dziurki na suficie to ślad po chowaniu kabla pod sufit




nie ma to jak malowanie kuchni ;D
17 listopada będzie koncert MarylinaMansona w warszawskiej "Stodole".
tylko czemu te bilty kosztują 176zł :/

a może by się jednak wybrać?

czemu ja mam ostatnio tyle dylematów?

Udało mi się :D
Ale co, zapytacie.
Udało mi się przekonać moją podświadomość do czegoś czego nie mogła przetrawić przez ostatnie parę miesięcy.
A wszystko to wina Brahdelt, a właściwie Rori ;)

Tak zostałam zauroczona przez dollfie
Ja chyba zawsze chciałam mieć "coś takiego", tylko nie wiedziałam , że to istnieje....

Cały weekend nasączałam się tematem bjd, bo nie lubię kupować czegoś o czym zupełnie nic nie wiem, oraz rozwiązywałam dylematy co ja bym właściwie chciała

początkowo zdecydowałam się na Orlando



Stylizacja ze zdjęcia jest firmowa i niestety makeup jest różowy, więc już nawet miałam pomysł na jakiś własny makijaż.
I tak by już zostało gdyby....
gdyby nie moje ambitne grzebanie po galerii na forum.
gdzie odktyłam to


zdjęcie jest własnością Wampirencji więcje można znaleźć tu

jest to lalka z główką Lotus i chyba dzięki firmowej stylizacji
jakoś nikomu nie przypada do gustu
oto ta stylizacja:


no i pozostaje mi tylko dylemat czy wybrać białą skórę czy może jednak natural pink ;)

mam jeszcze tydzień na zastanawianie się, bo chcę złożyć zamówienie przed końcem miesiąca.
No i to właśnie jest ta rzecz, którą jak zamówię teraz to powinna być w listopadzie ;D

komentarzowo:

cieszę się, że pokój się podoba :)
z wyjaśnień sufito-skosy to kolor pastelowy żonkil,
alpejska łąka to ta zieleń
a tajemniczy ogród to oczywiście docelowa rozdeptana jagodzianka.


Brahdelt - jak ja bym chciała więcej rąk i dodatkowo dłuższy weekend, to może robiłabym troche szybciej na drutach i jeszcze by mi na reszte czasu starczało ;D

myszoptica - bo najfajniej jest zrobić sobie coś samemu :) nam w domu fachowiec tylko płytki układał, bo zakup sprzętu do tego wychodził zbyt drogo ;D

no i właśnie przypomniałam sobie że nie umyłam drzwi w pokoju po tym całym remoncie ;D
Trochę już zaległy post, ale jakoś ostatnio nie mogę się za nic zabrać...
to chyba ta pogoda :/

Postawmy sobie pytanie: co normalny człowiek robi podczas urlopu?
odpowiedź: odpoczywa, albo stara się to robić.

A teraz drugie pytanie: a co robi Kasia z Jankiem podczas urlopu?
odpowiedź: demolkę XD

Wyobraźcie sobie, że dwa tygodnie zajęło nam w sumie przemalowanie pokoju
a zaczęło się od popsutego plafonu w łazience był to super plafon za niecałe 10zł z ikei, ale jak na swoją cenę dzielnie wytrzymał 5 lat
a ponieważ na przedpokoju mieliśmy takie same plafony (lepsze to niż zwisająca żarówka)
to postanowiliśmy wreszcie zaszaleć i plafoniontko z przedpokoju przeniść do łazienki, a na przedpokój kupić coś fajnego ;)

Po dwudniowych poszukiwaniach i zwrocie zakupów do Praktikera nabyliśmy dwa drewniano- szklane cudeńka(mi się podobają ;) ) Szkoda, że na zdjęciu nie da się ich ująć tak żeby oddawały rzeczywisty urok, ale uwierzcie mi, są super.
Pasują idealnie do wystroju tylko jeszcze musimy im kiedyś mocniejsze żarówki dokupić ;D
Jedyny minus - waga, nie pamiętam ile kilo ważyły, ale montaż to była mordęga....



Posuwamy się dalej ku docelowemu pokojowi. Ale żeby nie było za banalnie jak już chodziliśmy za plafonami to i przy okazji szukaliśmy paneli podłogowych (drzewo tasmańskie), bo te nasze cuda jakoś zbytnio wytrzymałe nie są i kilka z nich potrzebowało wymiany...
Niestety, mimo że producent ma w ofercie dalej te panele, to sklepy już jakoś nie :/
No trudno, trzeba odkurzyć kreatywność i poradzić sobie jakoś z tymi resztkami co nam zostały po urządzaniu mieszkania....
Mówię(piszę) wam, przekładanie paneli to fajna zabawa, trochę mieszania, przekładania, dumania nad efektem, piła... i podłoga gotowa ;D



Powoli do przodu już jestesmy coraz bliżej docelowego pokoju ;)
ale najpierw rozmnażanie. I to takie przez pączkowanie ;)
czyli rozwiązujemy problemy niedoboru gniazdek


przy okazji czasowo usunęliśmy grzejnik z kuchni, a ten biały kabelek to telefon ;D
był na przedpokoju, ale ponieważ nie zamierzam mieć w bliższe i dalszej przyszłości telefonu na stałe pod kablem, to ten biały ogonek zamieszka sobie za grzejnikiem ;)


A na przedpokoju wreszcie będzie go czegoś przydatne gniazdko elektryczne ;)


A tu już wdzieramy się do docelowego pokoju ;)
Fret w ramach protestu okupuje mój sweter w łazience


Jak już zakończyliśmy temat gniazdek, to czas na dobór farby.

Tak wyglądała nasza pracownia jeszcze miesiąc temu (może było więcej książek)


Fret się już zupełnie na nas obraził, bo nie dość, że hałasujemy, to jeszcze wywaliliśmy jego miejsce zamieszkania z pracowni.... w ramach protestu przeniósł się do reklamówki...


A tu już powolutku wyłania się obraz końcowy i kilka refleksji, jasny Dulux kiepsko kryje jasnozielony Dekoral.... Ktoś kto wymyślał polskie odpowiedniki nazw dla kolorów farb Dulux chyba był po jakiejś trawce, albo czymś mocniejszym....
na zdjęciach pniżej mamy: pastelowy żonkil, alpejską łąkę i tajemniczy ogród


w ramach montażu umeblowanie, fret też został zasiedlony ponownie na swoim


No i to już koniec, ale czy na pewno?
na jeden dzień to był właściwie koniec, ale Jankowi bardziej podobała się ta jagodowa ściana niż zielona, no i zwinęliśmy kawałek pokoju na środek, zabezpieczyliśmy sufit przed niechcianymi łatami i oto pokój
przed i po decyzji o kolejnym malowaniu ;D


freta nie ruszaliśmy, więc i on się od siebie nie ruszał


a tu efekt końcowy naszego urlopu, jeszcze nie do końca posprzątany, ale już prawie ;)


A teraz sesja fretkowa , czyli wyobraźcie sobie, że to miało być na tych zdjęciach

"Havoc stojąc ziewa sobie przeciągle" - zdążył się zwinąć i zacząć się wygryzać...

"Havoc opiera się łapką o moją nogę i robi maślane oczy" - zdążył opaść na ziemię...

"a tu jeszcze jedne słodziachne spojrzenie freta" - zdążył zwiać pod moją nogę...

Głównie dla tego fret ma tak mało zdjęć ;D

Zapomniałabym wśród robót ręcznych zaplątały się też robótki ;)
a ponieważ podczas remontu trudno się robi na drutach, szczególnie jak co chwila trzeba je odkładać to wzięłam się za Muchę ;)
i dohaftowałam kolejny kwadrat, nie poddam się, skończę to kiedyś ;D


A tu pudło z zestawem muszych mulin, nie pamiętam ile tu jest kolorów, a może po prostu wolę nie pamiętać ;)


I jeszcze jedna sprawa życia codziennego. A mianowicie ile zajmuje naprawa buta?
Mi za pomocą kleju Feniks? sklejenie buta zajmuje 10min + doba na doschnięcie.

Firmie Prima Moda przyklejenie podeszwy zajmuje już 3 tygodnie....
Więcej nie kupie butów w tej tandeciarskiej firmie... bo ja rozumiem po roku, ale żeby podeszwa zaczęła odpadać po 2 miesiącach niezbyt intensywnego używania?

Dla niecierpliwych:
Joy ma już guziki i miał plamę więc teraz schnie ;)

W weekend wsiąkłam w pewną tematykę i chyba sobie coś kupię w związku z tym ;)
jak zamówię teraz to powinno dojść na listopad najpóźniej, czy ktoś się domyśla co to może być?
A wszystko zaczęło się już od samego rana.
1. musiałam wstać o 6.30 po 3 tygodniach urlopowanie - masakra
2. dojeżdżam do przesiadki z autobusu na tramwaj a tu wszystkie tramwaje stoją w niekończącym się wężyku - wrry... na szczęście mam metro czyli nie jest tak źle

praca minęła jakoś spokojnie i nudno

3. dotarłam szczęśliwie do autobusu i tu zaczęła się masakra. na moście Grota jakiś karambol (ludzie w deszczy strasznie panikują) korek potworny, a żeby życie było brutalniejsze w autobusie siedzi babcia z przedszkolakiem i to dziecię przez pół trasy zasuwało z czkawką w tle piosenkę Dody "nie daj się" czy jak się toto zwie.
jak ja żałowałam że nie mam słuchawek, bo bym sobie radia posłuchała :/
4. wracam do domu po tej dodotraumie i okazuje się że mąż nie wyjął mi ciasta na placki ziemniaczane z zamrażarki, a ja umieram już z głodu... w akcie desperacji zjadłam jajecznice

a do końca dnia siedziałam sobie przed komputerem i starałam się już bardziej nie wkurzyć niż już byłam.
Pocieszam się tym, że to wczorajszy dzień był jakiś taki pechowy po prostu.
Mąż też cały dzien miał jakiś popsuty, znajomych jak się pytałam też mówili, że coś jest nie tak...
a u Was jak minął wczorajszy dzień?

No a teraz coś bardziej optymistycznego czyli

Robótki

Od tygodnia próbuję się zebrać żeby je pokazać...
i jakoś mi nie idzie(miało być optymistycznie.
Głównym pretekstem do teoretycznego braku czasu na pisanie bloga było nasze ambitne zajęcie urlopowe, ale o tym następnym razem ;)

Joy(na mnie też będzie, ale też muszę odgrzebać gdzieś moją auto fotograficzną wenę)
na razie na czerwonym futerkowym podkładzie ;D

Układ ażurowych paseczków wyszedł dość feralnie, bo kolejny wypadłby mi przy samym dekolcie, trochę wyobraźni i w miarę pasującego układu paskowego i pozbyłam się kłopotu ;)
Teraz kolejny kłopot.... guziki ;)
na szczęście jest jeszcze za ciepło na joy'a, wię mam troszkę czasu

Ale ponieważ nie samym Joyem człowiek żyje, a pod namiot nie chciało mi się go tachać dla kawałka rękawu, więc napoczęłam róziowy szaliczek


wzór pochodzi z Knitty tylko mój wydaje się nieco ściślejszy, ale i tak licze na to że będzie fajny :)
robię go z tej różowej Luny, bo jakoś cały czas nie mogę się przekonać do posiadania różowej bluzki ;)

Zrobiłam sobie nawet mini znaczniczki ;)


Postaram się jutro zebrać do kupy i pokazać co robiliśmy przez 2 tygodnie urlopu ;)

cały czas wiszą nade mną te guziki do Joy'a jeszcze
miłego i niezbyt deszczowego dnia ;)