Środa... a ja jeszcze w proszku.
Ostatnie prawie 2 tygodnie galopowałam po Warszawie z przerwą na odrobinę relaksu w Skarżysku.
Takie wypady na ziemię ojczystą to niezła kalkulacja czasoprzestrzenna, ale jestem zadowolona z odrobiny szaleństwa jaka temu towarzyszy *^v^*

No ale już wróciłam, Małego Czarnego wytestowałam w praktyce. jest ciepły ^v^

W kolejce do wykończenie, a może już mu tylko blokowania brakuje? Zgubiłam się w tych moich udrutkach. Czeka więc sobie szary luźny kardigan.

A ja tym czasem przyłączam się do środowego dziergania u Maknety z tym co u mnie obecnie jest na tapecie.

Ale najpierw czekoladowa rozpusta z przyfabrycznego sklepiku :3




1.
Podjęłam się czegoś od czego wymigiwałam się od dawna, a mianowicie na orbitreku dziergam mężowi sweter


Przybywa go powoli, ale sunie do przodu, na następną zimę będzie :).
Mam tylko nadzieję, że starczy mi wełny, bo już skubaniec nadgryzł mi trzeci motek(parę rzędów dalej niż na zdjęciu)

2.
jest już bardziej moje, ale też leniwie sunie do przodu z braku motywacji mrozowej :)
Uczyniłam drugie podejście do szalo-chusty na mroźne dni. Tym razem będzie ona czysto wełniana i w mniej odlecianych kolorach. Ta poprzednia biało turkusowa chyba nigdy nie doczeka się wszycia nitek, albo doczeka się ale nieprędko.


Staram się nie drutować 100 rzeczy na raz, bo to nigdy się dobrze nie kończy, te dwie drutuje równolegle, żeby się nie pogubić we wzorach i rzędach...

Powinnam jeszcze dorzucić coś o książkach, ale chwilowo nic nie czytam, to znaczy czytam najnowszego Neala Stephensona, ale tak źle mi się go czyta na telefonie, że muszę go chyba przenieść na Kindla, no zupełnie się nie mogę na nim skupić i właściwie nie wiem o czym czytam, więc uznaję go jako książkę nie czytaną, stąd też obecnie nic nie czytam (chyba bardziej zakręconego wywodu nie dało się napisać)



Pożalę się jeszcze na włóczkowy efekt jojo. Wróciłam do intensywnego drutowania, żeby uszczuplić swoje zapasy, a tym czasem, po chwilowym ubytku wagi przybyło mi 4 x tyle co ubyło v_v . Cierpię na chorobliwą otyłość wełnianą?


Oto moje nowo przybyłe nadmiarowe kilogramy... ech
Pocieszam się, że wyższa kupka zostanie skonsumowana przez powyższe dwie robótki :)
a mniejsza kupka to czyste merynoski, więc też się nie zmarnują :)

I juz tak na zakończenie podrzucę moje nowe zieleninki domowe :)
W weekend przytargałam z Ikei storczyka - ciekawa jestem czy jak zwykle zakwitnie u mnie tylko raz, ten sklepowy raz...
i liścia laurowego - mój poprzedni zmarł na suchoty i teraz jest suszonym liściem laurowym w słoiku



Miłej reszty tygodnia wszystkim życzę :)