Wróciłam z wakacji :)
Czas wrócić do życia codziennego.
Niestety moja narzutka ucierpiała na tym, bo 3 tygodnie nikt jej palcem nie tykał.
Nawet jakbym chciała tykać, to nie miałam czym. Bo na dzień przed wyjazdem złamałam szydełko v_v
Wydawało by się że rozmiar 4mm nie będzie problemem, ale nie, okazało się że jest tak popularny, że akurat tego wszędzie gdzie zaszłam brakowało. Na szczęście Tokijska Okadaya ma zawsze wszystko ^v^, więc i ja mam moje nowiutkie szydełko :3
Przy okazji prawie zaliczyłam wpadkę rozmiarową, bo ciągle mruczałam pod nosem "szydełko czwórka" i prawie kupiłam czwórkę, która mimo takiego numeru wcale nie była 4mm... na szczęście mnie coś tknęło, że cuś za mała jest ta moja czwórka.
Po powrocie z wakacji zastałam pod drzwiami paczkę z chińskiego sklepu (zamówienie testowe) a w nim okazało się, że taż są szydełka ;D które zamówiłam z ciekawości(o czym zapomniałam) jak jeszcze nie zapowiadało się że będę potrzebowała nowego ;D także teraz mam nadmiar

na zdjęciu mój wysłużony pęknięty (złamany będzie jak go spróbuję użyć, bo trzyma się na skrawku plastiku) Voque, potem nowiusi Clover z antypoślizgową rączką i nołnejmowa chińszczyzna.


a tu obecny stan moje narzutki, czyli chwilowo kamizelko-bezkształtny kwadrat...


Skoro mamy dziś środę, to i warto nadmienić co nieco o książkach (nie mam zdjęć niestety, bo zapomniałam)
Przebrnęłam przez "śmierć w Breslau" i gdzieś w połowie książki Marynina wraz z jej Anastazją w końcu odpuściły i się wciągnęłam w brutalny świat niemieckiego Wrocławia, sowicie zakrapianego, upstrzonego nagimi kobietami i brutalnymi policjantami przemawiającymi do ludzi siłą (i godnością osobistą?)
Teraz jestem na kolejnym tomie, i zabijcie mnie, a nie pamiętam jak się nazywa, a książka leży w łazience i  mi do niej za daleko, ale oczywiście to też coś z Breslauem w nazwie.
A poza tym przeczytałam sobie "Magię sprzątania" Marie Kondo. I raczej dalej nie mam zamiaru wynieść w workach połowy domu, to poczułam się zainspirowana, żeby jednak to mieszkanie przeczesać i trochę wewnętrznie ogarnąć. Po części odbije się to zapewne na moim żółwim projekcie zmniejszania ubrań. Bo w trakcie jego trwania już nieraz się przekonałam że to jednak nie takie banalne i nie wszystko daje się zmniejszyć od tak. Ale może o tym innym razem :)
Przy okazji "zyskałam" nowe spodnie na "po domu", bo mimo że mi z tyłka nieco zjeżdżają i na miasto bym w nich już  nie poszła, to na walanie się po mieszkaniu są super wygodne :3 Czyli sprzątanie, dobra rzecz ^^

PS. choć raz wyrobiłam się z wpisem w środę ^v^ bo to dziś mamy "wspólne czytanie i dzierganie u Maknety"