no i zaczął się nowy rok

Mnie się zaczął jakoś tak nie specjalnie, ale wszystkim innym życzę żeby był super :D
I dodatkowo od samego rana muszę podejmować bojowe wyzwania :/
Po dwóch tygodniach wolnego budzik o 6 rano był brutalny, ale co tam, lata praktyki i udało mi się podnieść od razu. Na autobus nawet zdążyłam. I nawet nie było korków. I na tym koniec piękna zimowego poranka. W autobusie kiepsko grzali, więc mi trochę palce u nóg zmarzły, co pociągnęło za sobą koszmarne przeżycia w trakcie oczekiwania na tramwaj, który przez pół godziny się nie zjawił (dodam że powinien jeździć co 5 min), potem inny się wlókł, a przesiadka mi uciekła.
Do pracy dotarłam 25min spóźniona i chyba bardziej wkurzona niż zmarznięta (a zmarznięta byłam). Na zakończenie sajgonu porannego, wchodzę do swojego pokoju w pracy, a tam grzejniki zakręcone. Może i bym się popłakała ze "szczęścia" ale mi było żal makijażu.
Chrzanię elegancję, jutro zakładam trapery ;P

A teraz nieco robótkowo, czyli co robiłam jak nie grałam na kompie i nie spałam podczas urlopu.

1. troszkę "podtuczyłam" krzyżykami Muchę ;) 


2. zaczęłam robić na drutach sweterek (z jakiejś takiej bardzo cieniutkiej bukli w dwie nitki),
druty inox mają tak potwornie sztywną żyłkę, że inaczej mi się nie udało ułożyć robótki do zdjęcia.
O samym sweterku nie mogę powiedzieć chwilowo zbyt dużo, bo jest to dzieło "wizji" i nie wiem jak się będzie ciągnęło dalej ;)

3. zrobiłam kolejne dwa elementy do kocyka (optymistycznie: jestem o kolejne 2 bliżej, jeszcze tylko 100coś do zrobienia ;D)


4. w przypływie ciekawości zaczęłam jakieś monochromatyczne cudo krzyżykowe, ale chyba na razie je uśpię, bo zauważyłam, że zaczęłam robić za dużo rzeczy na raz


5. przeprowadziłam eksperyment włóczkowy, czyli farobownie akrylu.
400gr włóczki + barwnik (niby napisane że na 0,5kg)


w trakcie wyglądało to jak barszczyk z cieniowanym makaronem :D

efekt. hmmm. bordo to to nie jest ;D wygląda jak rozlane na obrusie wino, chyba sobie zrobię torebkę z tego

wnioski:
400gr włóczki <> 0,5 kg tkaniny. Trzeba więcej barwnika (chyba)

6. mój różowawy sweterek poszedł do kosza (to znaczy wala się jeszcze w częściach po mieszkaniu, ale pójdzie). Przyczyna: po jednym założeniu zaczął wyglądać, jakby jego tył był o jakieś 10cm dłuższy od przodu, a przód zrobił się dziwnie pofalowany u dołu. 

A co robiły moje fretki? Havoc jak zwykle gdzieś sobie spał, lub galopował po mieszkaniu jak narowisty koń, a Polar? 
Czasami spał, ale głównie prosiakował, na zasadzie "jestem taki słodki, no i przyszedłem, no i zobacz jaki jestem słodki, to co? dasz mi coś bo jestem słodki?" (krwiożerczy paskud jeden)


No to teraz zabieram się do spełniania życzeń "Szczęśliwego nowego roku", czyli do pracy (oczywiście nie takiej zwykłej, codziennej i nudnej, tylko kreatywnej, pomocnej przy zmianie miejsca pracy, bo to mi juz zaczyna ciążyć)

;)

0 komentarze:

Prześlij komentarz