Od niedzieli rano wybrykalismy na wakacje :)
Po przejściu kiepsko zorganizowanego check in'u i nadgorliwej przetrzepanki w objęciach celników w końcu wydostaliśmy się z kraju :)
Powiem tak, nigdy więcej British Aiways na długiej trasie. Tym razem lecieliśmy FinAir'em i JAL'em i było super.
Samolocik do Helsinek mieliśmy w 80% wypchany japończykami. Jakaś kobitka katowała całą drogę biedną gimnazjalistkę opowieściami, ale jak postanowiłam obgadać polaków, to jakoś tak dyskretnie ściszyła głos, a tak dobrze mi się na niej trenowało japoński ze słuchu XD
W Helsinkach, przelecieliśmy przez lotnisko ekspresowo, nikt nas już nie macał, nie rozbierał itp (tak jak w Anglii dwa lata temu) :)
I co lot Finairem był miły, to JAL'em był super. Punktualny, miła obsługa, bardzo smaczne jedzenie, samolot przestronny, filmów akurat na przetrwanie trasy(no dobra, mogło być więcej, ale i tak jestem mile zaskoczona najnowszym GitS'em o którego istnieniu wcześniej nie wiedziałam) . A te przyciemniane okienka w dreamlinerze, strzał w dziesiątkę :)
A i co najważniejsze, i loty i przesiadka były sporo krótsze niż w BA. Żyć nie umierać ^^
A jak już dotarliśmy do celu, to trzeba było wygrzebać omiyage dla hosta.
Po zadekowaniu się w mieszkanku poszliśmy wychodzić jet lag'a ;) trafiliśmy na lodziarnię BR na Shibuyi
Drugiego dnia zupełnie przypadkiem trafiła nam się możliwość podziwiania widoku Tokio z tarasu widokowego na Roppongi Hill's. Przypadkiem , bo poszliśmy tam niesieni nogami, a nie z zamiarem zwiedznia ;)
Ale góra Fuji i tak była do połowy w chmurach (chamy jedne , nie chmury)
Odkryliśmy nowy sposób kupowania długopisów wielokolorowych (obudowy na wybrana ilość kolorów + wkłady we wszystkich kolorach tęczy, my ograniczyliśmy się do w miarę podstawowych)
I znaleźliśmy sezonowy wybryk FritoLay'a i Pepsi. Smakuje jak Flips zagryziony musująca orężadką w proszku o smaku Coli. Walczę z tą paczką już drugi dzień, mąż się poddał ;D
Przypadkiem natrafiliśmy na Sadako (ze śpiącym kierowcą, a może już nie żył?) reklamującą "Sadako 2" 3D.
Te włosy to na prawdę włosy, zarówno na dużej jak i małej Sadako.
Obkupiliśmy się w single zespołu Baby Metal (polecam się z tym zespołem zmierzyć na youtube)
A tak poza tym to krążymy po mieście, wyrabiamy kilometry, chłoniemy 30stopniowe upały i ponad 70% wilgotność.
Obserwacje:
Przez dwa lata kilka budynków zniknęło, kilka się pojawiło(i to nie domków mieszkalnych, tylko przeogromnych biurowców), japonki coraz zgrabniej człapią na obcasach, nikt praktycznie nie używa okularów przeciwsłonecznych i wachlarzy, mam wrażenie że przybyło japonek przy kości, ale dalej nie jest ich sporo. Rowerzyści naoliwili sobie hamulce, a wszystko inne jest po staremu.
Podstawowymi środkami do walki z upałami są:
kremy z filtrem (już mamy), parasolki u kobiet(muszę sobie kupić), ogromne daszki nasuwane na pół twarzy (starsze panie), a najpopularniejsze w użyciu są ręczniczki do doraźnego ścierania potu z twarzy i okolic ^_^
Jak się ma nasz japoński w użyciu?
Tragicznie bym powiedziała. Ale i w takiej formie jest bardzo przydatny. Japończyk słyszący pytanie "czy mówi pan/pani po angielsku" momentalnie wpada w panikę, a Japończyk pokaleczony własnym językiem przez gajina staje się pomocny, przychylny i trochę za bardzo rozmowny, co potem budzi chwile krępującej ciszy z obu stron, ale jest spoko :D
Dziś zwialiśmy grupie uczniów, którzy ewidentnie chcieli sobie na nas poćwiczyć angielski, w tym roku to my sobie na nich ćwiczymy, czas zemsty nadszedł :3
Jako ciekawostka, tu się ściemnia około 18:30. Od 18:00tej wygląda to tak jakby ktoś stopniowo przykręcał słońce. Ale i tak jest po zmroku cieplutko :)
Postaram się zmobilizować do bardziej widoczkowych zdjęć w następnym wpisie, ale i tak na razie uznaje za sukces, że w ogóle ten powstał, bo pisze go tuz przez północą w stanie mocno schodzonym ;)
dobranocne buziaki :*
PS. przepraszam za poziome zdjęcia, nie mam już siły a blogspot nie umie :/ a szczerze, to mógłby...