Nadszedł czas zamknąć rozdział rudego płaszczyka. Wreszcie :D
Jeszcze w sobotę razem z Havoc'em machaliśmy ostatnie oczka.
Pilnował mnie skubaniec żeby się nie pomyliła ;)
A to poranne niedzielne zdjęcia robione przy szumie formuły1 (tak akurat wyszło)
Płaszczyk został skończony, zwisają mu nitki i ma bardzo specyficzne guziko-agrafki, ale to się kiedyś zmieni :D
3 wersje zapięciowe (muszę czymś podpierać ten aparat, bo już mam dość tych krzywych zdjęć)
wzór : Drops
modyfikacje: inspirowane canary, ale i tak własne (inspirowałam się zdjęciami)
włóczka: Alpina inter-fox
ilość motkó: 8
druty: 4mm
Podsumowując: płaszczyk/sweterek robiło się nadwyraz przyjemnie. Reglan od góry to genialny wynalazek, magic loop, którym robiłam rękawy pozwala całkowicie wyeliminować 5 drutów i przydługą żyłkę.
A co do włóczki, to raczej już nie kupię Alpiny, moim zdaniem jest toporna i za mało ciepła jak na takiego grubasa. Następnym razem zainwestuję w coś co ma więcej nić 20% wełny.
Z samej Alpiny i tak będę musiała coś jeszcze zrobić (nawet mam juz pomysł) bo zostało mi ok 60 dag, ale to jest tak, jak się kupuje włóczkę na warkoczowy płaszcza, a potem robi się głatką kurteczkę :D
Zdjęcia z guzikami pokażę jak wymyślę jakie chcę guziki i jeszcze uda mi się je kupić.
z reszty frontów robótkowych.
Szeptany już ma górne plecy i prawie oba rękawy. Powinien znacznie przyśpieszyć, bo już skończyłam rudego.
Motylo podobna rzecz powolutku rośnie, ale ponieważ nawet przy bardzo bogatej wyobraźni nie widać, że to ma być bluzka, więc jej nie pokazuję.