Od jakiegoś czasu walczę sobie ze sprzątaniem w mieszkaniu. Tak, walczę, bo mieszkanie stawia opór.
Wczoraj odkopałam wreszcie biurko z nadmiaru śmieci i w ramach doczyszczania otoczenia, postanowiłam przetrzeć klawiaturę.
Ale nie tak szmatką, tylko trochę dogłębniej. W końcu po sześciu latach należy jej się to należało.
Fajnie się rozkręca i rozkłada klawiaturę :D
Jednak tego co znalazłam pod klawiszami się nie spodziewałam~~
Zdjęcia dla ludzi o mocnych nerwach :D
A teraz odpowiedzmy sobie na pytanie "Co w klawiaturze piszczy"
Otóż: futro, włosy , okruchy, kurz, budyń, i bóg(obojętnie który) wie co jeszcze
Zaczynam się zgadzać z tym kimś kto powiedział, że mniejsze szkody dla organizmu spowoduje polizanie deski klozetowej niż klawiatury.
;)
Klawisze i cała reszta plastikowa została potraktowana ciepłą wodą z detergentem i szczotką.
Efekt, klawiatura jak nowa, nie licząc odcieniu, który przez lata zmienił się z szarego na beżowy.
Po dokładnym wysuszeniu nadszedł czas na złożenie wszystkiego do kupy. Czułam się jakbym grała w Scrable :D
Na zakończenie trochę bardziej robótkowo:
W ramach sprzątania odnalazłam trzy szydełkowe pypcie, które sobie kiedyś testowo robiłam.
Przerobiłam je na poduszeczkę do igieł, bo ciągle mi się coś po biurku pałęta ;)
A rudzielec zyskał drugi rękaw i czeka aż zabiorę się za tułów. Mam do niego(tułowia) jakiś uraz po poprzednich pruciach ;) ale się nie poddam.
Zrobiłam kiedyś ten błąd, że odwróciłam klawiaturę do góry nogami, na szczęście nie nad twarzą, tylko nad biurkiem... Kromkę chleba dałoby się złożyć z tych okruchów!... ^^ Teraz mam laptopa i bardziej się pilnuję, żeby nie sypać jedzenia miedzy literki. *^v^*
OdpowiedzUsuńAle Ty szczuplutka jesteś, nie wiem, dlaczego przeszkadzały Ci warkocze na bokach w poprzednim sweterku z pomarańczowej włoczki. ^^
Nie ustawiaj się do zdjęć tak "spod byka", masz taką ładną buźkę, którą się przyjemnie ogląda. (nie żeby jakieś podteksty, albo coś ;p).
OdpowiedzUsuńPrzeglądanie klawiatury przeszłam, kiedy Kochany wyprowadzał się z "Kararuchowni". Straszne...
Ja nawet nie chcę wiedziec co jest w mojej klawiaturze.Teraz mam ten komfort ,że jest bezprzewodowa i moge ją schowac przed Julą , jednak Janusz ostatnio dość często siedzi przy ,oim kompie(aktualnie gra) i napewno jest tam juz masa środków niedozwolonych:))brrr:/
OdpowiedzUsuńRudy wygląda zachęcająco :)
Pozdrawiam
pyszna ta twoja klawiaturka! przypuszczam, że w mojej też kwitnie życie!
OdpowiedzUsuńa w tym pomarańczowym, to ci bbb do twarzy!!!
hmm ja po rozlozeniu jednej klawiatury przestalam ja miec...:(..ladny pomarancz...slicznie ci w nim..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńMąż za ciosem też wczoraj uprał sobie klawiaturę, moja przy jego to był śmieciowy pikuś :D
OdpowiedzUsuńBrahdelt, no bo te warkocze zeżarły mi gdzieś talie, sam płaszczyk wyszedł mi ciut za obszerny, a ja zaczynam mieć jakieś skrzywienie na tym punkcie, nic na to nie poradzę, ale warkocze musiały umrzeć. Co nie zmienia faktu, że wzór zachowałam i może kiedyś wykorzystam go ponownie :)
Fiubździu, ja dopiero oswajam się z robieniem sobie zdjęć i pokazywaniem ich publicznie, z czasem powinnam się przyzwyczaić ;)
Obecny rudy na prawdę mi się podoba, cieszę się że nie tylko mnie :)Polecam go bo się świetnie robi.
i oby tak zostało do końca, czyli już nie długo :D
ale się rozpisałam hehe
O rany! to co znajdę w mojej klawiaturze???? Wole nie myśleć. Poduszeczka super fajna, pomysłowa nie wspominam już o sweterku. Marzenie. Pozdrawiam serdecznie - joana
OdpowiedzUsuń