Zanim zacznę wzdychać, pochwalę się wyróżnieniem, za które ogromnie dziękuję magbod :)


dobra, to teraz mogę sobie powzdychać i posapać -_-
miałam dziś wielkie plany zrobienia kupki zdjęć w moich tworach (nie ma ich wiele, ale zdjęć mogło do nich być)

Zaczęło się od tego, że wczoraj zafundowaliśmy sobie nowy aparat ^^
no a jak już jest w końcu czym to można sobie poszaleć.

na pierwszy rzut moja nowa czapeczka z wełny Merino (inter-fox), poszły na nią niecałe dwa kłębki włóczki.
A teraz powód mojego wzdychania,
za Chiny nie mogłam zrobić sobie zdjęcią -_- jedyne wyszło mi takie, i tak dobrze, że czapkę mi na nim widać ;D

Poniżej powinny być zdjęcia w szaligatorze, bo się wreszcie do nich zebrałam, ale nie wyszło mi żadne, dodatkowo fret obgryzał mnie cały poranek (9:30 - 12:00) bo chciał wejść do sypialni, a to dodatkowo nie pozwoliło mi się skupić na czymkolwiek, wryy

czy złowieszczość nie patrzy mu dziś z oczu?

na zakończenie, moja maszyna postanowiła być chamem totalnym i odmówiła współpracy, ale ja jej tego nie daruję. Radio w tle zamiast grać "jak człowiek" to szumiało jak tylko nachylałam się nad biurkiem.

jedyne co mi się dziś udało to geterki dla Lutusa ^_^
choć i tak maszyna walczyła o to żeby mi zrobić na złość...


ciekawe co jeszcze dziś zapragnie mnie podobijać, ale na razie chyba się uspokoiło ;P

wyżaliłam się, to teraz mogę już wszystkim życzyć

Szalonego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku !!
dziś rano (11:40) wreszcie dotarł do mnie Lotusik~~
przez te parę ładnych miesięcy zastanawiałam się czy to na pewno był dobry wybór, teraz już wiem, że tak.
Na zdjęciach ta lalka nie wychodzi tak ładnie jak wygląda w rzeczywistości ^^

Na zdjęciach nie widać również że ona jest biała, ale to wszystko przez szalejące dziś słońce i moje żółte ściany ;)

a teraz sesja arrivalowa z fretką w tle~~









Lotus pięknie stoi niezależnie czy w butach, czy bez ^^


bonus: do Lotusa dodany został mały biały "embrion" w coca-colo mikołajowej czapce (ja dalej nie uznaję tej parszywej stylizacji naszego Mikołaja na tego wykreowanego przez coca-cole Santa Clausa)

acha, Lotus nie ma jeszcze swojego własnego, prywatnego imienia, poczekam z tym do przyjazdu jej docelowych oczek :3
a "embriona" położyłam sobie na monitorze, bo jest tak paskudny, że aż słodki -_-
Wreszcie zebrałam się żeby dokończyć temat zaległości zdjęciowych :)
od następnego postu będą już zdjęcia bieżące, choć może czasami tematyka zaległa -_-

Dziś będzie w pełni pluszowo , a żeby uśpić Waszą czujność, najpierw będzie sennie ^^
bo w końcu każda szanująca się fretka lubi spać ;D




No a jak szanująca się fretka już się wyśpi, to musi jakoś spożytkować nagromadzone pokłady energii.
Wybór Havoca padł na sprzątanie kuchni, no bo przecież blaty przetarte ciepłym futrem są najfajniesze o_o

Najpierw trzeba wprowadzić się w tryb " jestem słodki"



no i jak już się wreszcie ktoś nad tą żywą słodyczą zlituje, można zacząć buszować *^v^*







Przy okazji Havoc poznał kuchennego kolegę "expresa" ;D

podali sobie łapę i fret został spacyfikowany na ziemię, bo się zaczął za bardzo rozbijać -_-

PS.
status Lotusa: zadupiasta Białołęka, bo kurier mnie nie zastał ;D

Od razu przepraszam, że nic nie piszę, ale czas ostatnio nie jest moją mocną stroną -_-
na 100% nadrobię wszystko po świętach :D obiecuję~~~~

justyna.ada - w takim razie będę dalej walczyła z dwuręcznym żakardem, bo widzę, że warto :D

tina - nie angielski ścieg, tylko angielski sposób robienia na drutach, wygląda to tak, że nitkę trzymasz nie w lewej a w prawej ręce, początkowo masakra, ale da się przyzwyczaić, poszukam jakiejś instrukcji po świętach :)

Anonimowy - Havocowi w lutym stuknie 5lat, a hodowla, hmmm, jak go kupowałam, nie było jeszcze zbytnio sprecyzowanego wyrazu hodowla, było za to ferma futrzarska i tam fretek się nie kupuje w żadnej postaci.
Havoc natomiast pochodzi z braku doświadczenia właścicielki i weterynarza, i przekonania, że ciąża jest dobra na wszystko....
A dziewczyna praktycznie zaraz po "rozdaniu" młodych zniknęła z fretkowego forum.
życie -_-

A teraz przedświąteczny news: mój Lotus jest już w Polsce :D
czyli niedługo będzie u mnie~~~~

życzę wszystkim wesołych i niezbyt ciężkostrawnych świąt ;)
i do zobaczenia w przyszłym tygodniu
Asiu jeśli byłaś w moich okolicach autobusem to ja mieszkam przystanek dalej :D
i oczywiście cały czas zapraszam ;)

a teraz dzień/post drugi nadrabiania zaległości :)

zacznijmy robótkowo.
Zapragnęła mi się jakiś czas temu nowa umiejętność druciarska czyli ścieg norweski.
Wygrzebałam jedną z moich książek i zaczęłam według porad w niej zawartych dziergać konika (tak to jest konik) przy choince.
W sumie dobry pomysł mieli w tej książce, bo polecali jeden kolor robić europejsko a drugi po angielsku, żeby było szybciej. Przy okazji nauczyłam się robienia na drutach po angielsku (nie zamierzam się przerzucić na ten sposób) ^_^

Niestety rezultat końcowy nie był tym czego oczekiwałam, bo angielskie oczka wychodziły mi ciut inaczej niż europejskie i całość dodatkowo się miejscami pościągała :(

Na tym moją nowo nabywaną umiejętność musiałam niestety porzucić, bo zostałam obdarowana czarną włóczką na szalik i chcę to mieć jak najszybciej za sobą ;)

Przemek na swoim blogu ogłosił zabawę kominową, wzięłabym w niej udział, ale z moją drutową prędkością i planami jakie mam "na wczoraj" nie mam szans wyrobić się do końca grudnia -_- życie jest brutalne, a dni za krótkie


Od jakiegoś czasu Havoc robi mi się coraz bardziej zimowy.
Zjaśniał, nabrał masy (już nie tak łatwo jest mu się wdrapać na stołek, żeby pobuszować w wannie hehe) i zrobił się jeszcze bardziej słodki niż w lato. Może to dla tego że więcej śpi i dzięki temu kumuluje więcej słodyczy w sobie jak już się pojawia ^^

Ekspres cały czas jest moim ukochanym zwierzaczkiem kuchennym,
na dowód prezentuję dwie kawki mini cappucino (filiżanki do espresso)
mniam~~

a tu już może i niestandardowe napoje informatyka, ale na 100% smaczne ^v^

kawka + winko + bomba witaminowa z jabłek i kiwi ;P

na deserek dodatkowa porcja witamin w postaci granatu ;)

który po przecięciu wyglądał jak krwawa ofiara mordu. Nigdy w życiu nie widziałam tak soczystego granatu *^^*

a żeby witaminy C stało się za dość oto moja pigwowa nalewka w drugim stadium rozwoju (te dwa słoiki + butelka to zlany spirytus)

jeszcze trochę zaległości mi zostało (głównie kudłatych) ale to już następnym razem :)