Szalik chwilowo rozrasta się z prędkością ślimaka idącego po lodzie pod bardzo stromą górę...

Co za czasy, żeby szalik był mi wyzwaniem...
Ale tym razem jak się już go podjęłam, to nie odpuszczę.


W ogóle jestem zdjęciowo załamana, bo rano wstaję i jest ciemno, wracam do domu i też już normalnie zdjęcia nie jestem w stanie zrobić, bo szarówka już mi światło skutecznie ogranicza....

Z kilku dobrych dla siebie rzeczy:
W końcu postanowiłam ogarnąć zdjęcia gromadzące się na dysku i uporządkować je w jednym miejscu.
Przy okazji uzupełniam bloga sąsiedniego ( http://ferretsnook.blogspot.com/ ) w lalkowe zdjęcia wszelakie.

Jeśli sprzątając znajdę przypadkiem jakąś perełkę zdjęciową, oczywiście się nią podzielę ;)

To wracam do przeczesywania zdjęć nieogarniętych~~

Miłego wieczoru wszystkim :*
Ostatni tydzień pokazał mi, że ja to sobie mogę planować co chcę, a on i tak zrobi mnie w jajo...

W tym tygodniu będzie inaczej. Mam nadzieję...

Mimo wielu przeciwności szalik zacząć mi się udało :)
Zaczynałam go 3 razy, bo ciągle nie mogłam dogadać się z elastycznością pierwszego rzędu...

Problem początku szalika już rozwiązałam, a ponieważ sam szalik idzie mi teraz jak krew z nosa, głównie z braku czasu, to będę robiła mu cotygodniowe zdjęcie postępowe, tak dla własnej motywacji ^ v ^


Następna w kolejce będzie ciepła czapka na zimę, a potem albo wezmę się za jakiś nowy sweterek, albo zacznę dokańczać stertkę rzeczy zaczętych, które całkiem sprawnie zalegają mi w robutkowym schowku.
W każdym bądź razie wzięłam druty w garść i mam nadzieję ich już tak łatwo nie puszczę :)


W końcu dorosłam do tego żeby wrócić do dopieszczania siebie i swoich hobby :)
Mam jakieś masochistyczne podświadome zdolności do robienia czegoś dla innych (chałturki chałturki...) a zaniedbywaniu swoich prywatnych potrzeb...
I tak:
hobby1 - lalki - może nie leżą i nie kwiczą, ale stoją i błagają o porządne włosy i ubrania.... nawet zdjęć już im przez to nie robię, bo mam do siebie pretensje, że tak zaniedbałam te moje żywice...

hobby2 - robótkowanie - to już w ogóle u mnie zmarło, przyłapałam się jakiś czas temu, że kupuję włóczki a potem nic z nich nie robię. żenada (z mojej strony)


Więc czas wrzucić na ruszt śniadanko i wziąć się za siebie ^^


Jakiś tydzień temu zakwitł mi szczwany plan drutowej reaktywacji i przy okazji zrobienia mężowi szalika.
Początkowo miał być czerwony. Raczej wiśniowy (pod wykończenia w płaszczu). Kupiłam więc Dorpsową Alpakę.
Potem doszła chęć posiadania czarnych pasków. Dokupiłam więc Czarnego Dropsa Alpakę..
I jak to już wszystko do domu przyszło i miałam się brać do roboty...
    - Wzór ostatecznie miał być inspirowany na efekcie dopplera (strój Szeldona z The Big Bang Theory). -
To właśnie wtedy popełniłam błąd.... WielBłąd...

Pokazałam mężowi TO!! chciałam pokazać tylko wzór, ale ten szalik jest po prostu za ładny... No i zaczęło się szukanie tych Noro ze wzoru.... Okazało się że tylko kolorów już nie ma... no to inne, ale Noro....
A potem oświeciłam męża że wszystko fajnie, ale na ten szalik to trzeba 4 motków nie dwóch i cena z 80zł skoczyła do 160...
I jak to się skończyło? Mąż kupił sobie w końcu dwa szaliki w sklepie, a ja zostałam z 6 motkami Drops Alpaki ;(
No i tak to zmarło moje pierwsze podejście do reaktywacji hobby drutowego...

Od dziś planuję zrobić szczwane podejście do tych motków po raz drugi i tym razem rzucam się na szalik. Ale dla siebie :3
W końcu od czegoś trzeba zacząć .

Także trzymajcie kciuki za moją reaktywację, bo zamierzam tym razem nie dać ciała ani z drutami ani z kolejnym wegetacyjnym okresem bloga.