Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fretki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fretki. Pokaż wszystkie posty
Ech życie, żeby napisać ten post zbierałam się chyba ze 2 miesiące.
Dalej jakoś mi nie idzie.
Nie dlatego że porzuciłam robótkowanie, że nie mam czasu czy jakiś inne typowe dla mnie wymówki.

Ciężko mi się wraca bo nie ma już Havoc'a  :(

Więc niby jak ja mam dalej walczyć z drutami, szydełkiem i fretkami?
 Havoc odszedł w marcu, ale chorował mniej więcej od listopada, może grudnia. Sypał mi się z tygodnia na tydzień coraz bardziej. Ech życie.
Chyba się za bardzo do niego przyzwyczaiłam, stał się tak nierozłączną częścią mojego życia, że do tej pory łezka mi się kręci w oku jak o nim myślę.
te 8 lat stanowczo za szybko minęło.

Uh, napisałam to, czyli najgorsze za mną.

A teraz czas zacząć nowy dział blogowego życia :3 Havoc zostanie tu duchem, bo w końcu od niego wzięły się te wszystkie moje fretkowe pseudonimy ;) 

Więc ponieważ (czy tak w ogóle powinno się mówić?) skoro utarło się już nazywanie mnie Fretką, to niech i tak zostanie ;)
No to czas rozpocząć moją Frecią walkę z drutami i szydełkiem  * ^_^ *

Dziś bez zdjęć, ale obiecuję że się poprawię ;)

Bo od lat sobie obiecuję, że zapanuję nad swoim życiem, że uda mi się wygenerować czas dla siebie, że schudnę, że coś tam cośtam. I wiecie co?

Powoli w końcu zaczęłam do tego dążyć :)
 Zapanowałam nad lalkami żeby przestały mi zajmować cały czas, skończyłam Szechereżabę, zaczęłam ćwiczyć, powoli do przodu a uda mi się na serio wszystko uporządkować i zapiąć na ostatni guzik :)

Starczy mi na dziś ;) muszę rozpisać dalszy kawałek sweterka, bo zbliżam się do rękawów, ale o tym następnym razem.

Ciesze się że wróciłam i mam nadzieję że już zostanę na dłuużej. Trzymajcie kciuki ;)

buziaki wszystkim :*
Chwilowo poza wegetacją popracową walczę jeszcze z paroma rzeczami, więc robótkowanie śpi. Zastanawiam się czy to przez to, że rzeczywiście mam co robić, czy po prostu zniechęca mnie fakt, że próbka którą zrobiłam może być niewymiarowa ;P
Na tygodniu muszę się zmotywować i ją wymierzyć....

A teraz smaczniejsza część.

1. ciasto.
Przekonana przez Brahdelt że nawet kaloryczna tarta nie ma kalorii ;)
upiekłam to cudo w wersji truskawkowo - jagodowej .
Najpierw zaskoczyła mnie pozytywnie konsystencja surowego ciasta, taka aksamitna~~ a potem smak. No po prostu Mniam ^^
Na pewno do niej wrócę za jakiś czas~~ przy okazji mój nowiutki nabytek zwany filiżanką do kawy ^^


2. moje roślinkowe mniam.
Nigdy nie byłam amatorką roślin kwitnących, zawsze mnie satysfakcjonowała ich zieleń i oznaki życia.
Dla tego uwielbiam mojego winobluszcza na balkonie, bo jemu nic chyba nie zaszkodzi.

Ale przejdźmy na ogródek jadalnej roślinności.
Zaczęło się od zestawów nasionek z Ikei, przy których sianiu wykazaliśmy się totalną amatorszczyzną, potem dałam ciała przy kilku innych nasionkach, aż wreszcie się nauczyłam, że nasionek nie przywala się "toną" ziemi. A tabletki torfowe stały się moją drugą miłością :3

Dziś tylko moje ukochane maleństwa, bo reszta zdjęć jakoś mi nie wyszła ;___;
Mój młodziutki groszek cukrowy (zasponsorowany przez Brahdelt: dzięki :*)

 Mięta (kurcze nie pamiętam jaka), jedna z ofiar mojego amatorskiego podejścia do siania.
Na szczęście jakoś biedula ciągnie i odkąd zyskała porządną doniczkę, to zaczyna powoli korzystać z życia.

 A tu moje najmłodsze dziecię. Tymianek ^^


Podsumuję sobie tą zieleninkę na przyszły rok:

1. nie przysypuj nasion wysypanych na tabletce torfowej ziemią.
2. tabletki w otoczce są fajniejsze, ale te w doniczusiach mają większy urok ;D
3. nasionka lubią wilgoć
4. nie zapomnij ich podlewać jak już się zmienią w rośliny, bo ci umrą z nienacka
5. podpisuj co siejesz, bo potem odkryjesz jakąś tajemniczą roślinność, którą nikt nie jest w stanie zinterpretować, a pachnie jak młoda marchewka ...

Jak ja uwielbiam świeże zioła :3

a na deser zaspany bonus:

Fretka w ciemnym kącie.

A Havoc, jak to Havoc oczywiście żyje sobie w najlepsze :) Przesypia spore części dnia, ale jak już jest aktywny... to pełno go wszędzie ^v^

Zawsze jest gdzieś w pobliżu i na przykład sugestywnie leży w zasięgu wzroku, leży i czeka i czeka i czeka.... Taka niema sugestia XD
Rano sugeruje czekaniem i bieganiem o zapotrzebowaniu na banana, wieczorem jajko i mięso. No po prostu przez parę lat wypracował sobie taki system sugestii, że nie sposób go zignorować.
Najskuteczniejszy jest kiedy obszczypuje mnie po nogach.....
Potwór prosialny ;) Ale tak kochany, że zamieniłabym go na innego :)

Fretka czekająca z przodu:

i fretka czekająca w początkowym stadium przeciągu od tyłu ;)


Ostatnio Havocowi przypanoszyło się jakieś zapalenie ucha, ale już zapanowaliśmy nad sytuacją.
Choć zabawa w aplikowanie kropel do frecich uszu jest przednia ;)
Dobrze, że to ja jestem tą silniejszą w tym tańcu z kropelkami ^^

Tak patrzę na moje zbiory zdjęciowe i chyba rozpocznę projekt polowanie na fretkę z obiektywem, bo zauważyłam, że mam same leżąco śpiące zdjęcia Havoca... trzeba to skorygować ;)

miłego dnia :*
Przyznaję się bez bicia, zaniedbałam bloga :(
Trochę z powodu braku czasu, trochę z powodu lenistwa, trochę braku weny, a przede wszystkim z braku nowych robótek.

Pochwalę się za to owocem polowań mojego kochanego męża na znanym wszystkim serwisie aukcyjnym alegrogo ;)
Misa w stylu art deco z niebieskiego szkła ^^
planujemy zapolować jeszcze na talerzyki deserowe i może coś jeszcze, ale to dopiero po powrocie, bo przecież zostały nam już tylko dwa tygodnie do eskapady na wyspy japońskie ;)

W ramach łączenia przyjemnego z pożytecznym dostało się z aparatu moim kwiatkom balkonowym, które o dziwo przetrwały zimę i prężnie starają się pokazać, że żyją ^^







A teraz czas wracać do pracy, bo mam jeszcze w huk dużo do zrobienia przed wyjazdem :/
Walka z nadwagą idzie mi ostatnio jak krew z nosa.
Po pierwsze: bo za długo już się ogólnie odchudzam, potem sobie tyję i znowu się odchudzam i mój organizm już po prostu się przyzwyczaił przez te lata.
Po drugie: ja mam genetyczne uwarunkowania do posiadania nadwagi i chyba pozostanie mi się do tego w końcu przyzwyczaić :(

Ale nie poddam się, bo o dziwo już tak się przyzwyczaiłam do walki, mniej lub bardziej owocnej, z kilogramami, że po prostu źle się czuję jak tak pozwalam organizmowi na tyjącą samowolkę. Może kiedyś z dziadem zwyciężę? A na razie na dziś mam w planach canelloni ze szpinakiem ^^'

Do napisania dzisiejszego posta skłoniły mnie dwie rzeczy, które niestety nie mają nic wspólnego z drutami czy szydełkiem. Ale o tym zaraz ^^

Pierwszym powodem jest aparat fotograficzny. Pożyczyłam od teścia Sony Alphę i szaleję z nim po mieszkaniu testując jak małą głębię jestem w stanie uzyskać na różnych przedmiotach ;D

A drugim i znacznie ważniejszym powodem jest to:
Nie bałagan w tle, nie moja krótka grzywka i również nie są to moje źle dobrane rajstopy ;P
Ale spódnica. Ci co znają mnie choć trochę, wiedzą, że mam obsesyjną nienawiść do swoich nóg i jedyne co dla nich akceptuję są spodnie bądź długa spódnica.
W tym miejscu przesyłam podziękowania dla Brahdelt i mojego Janka, jako głównych motywatorów ^^ Bo chyba dzięki tym dwóm osobom w moim życiu nastąpił wreszcie jakiś przełom. Najpierw w lato kupiłam dwie krótkie sukienki, a teraz spódnicę ^^
Aż się boję co będzie następne ;D

Moim wczorajszym celem w szaleństwach zakupowych były tak na prawdę buty, ale ponieważ lubię chodzić na zakupy z mężem to po szalonej sesji w Stradivariusie wyszłam obładowana jeszcze spódnicą i dwiema bluzkami ;D

Buty kupiłam w New Looku, złamałam moją zasadę i kupiłam coś co krowę/świnię widziało na zdjęciu. Ale za to skubańce są wygodne. Tu też podziękowania dla Brahdelt, bo zupełnie nie planowałam teraz zakupu butów, a tak to rozbudowałam swoją mikro kolekcję obuwniczą o brązowe cuda podnoszące mnie o parę ładnych centymetrów nad poziom chodnika ;P

A teraz muszę się wytłumaczyć dlaczego nic nie robię na drutach.
Brutalna prawda jest taka: nie mam czasu ;_; a potem siły.

Pół biurka zajmują mi farby i pastele, drugie pół bałagan i komputer ;P
Bo rozwijam swoje umiejętności w malowaniu makijaży lalkowych. W kolejce mam jeszcze 2 nieswoje główki i przemalowałabym z chęcią swoje żywiczki.
No i wracam powoli do "biznesu" perukarskiego czyli walczę z farbowaniem i szyciem owczych futer. Przyszedł mi ostatnio świeżutki, wymacany przez celników, płacheć piękne falowanego futra i tylko czeka aż stanę przed nim z octem i barwnikami i zacznę robić próbki kolorystyczne ^^


Bonusowo: jak ciężko uchwycić freta na zdjęciu

i gościnnie Chudy, który wraca jutro do swojej rodziny, po tym jak przypadkiem ukrył się pod poduszką w zeszły weekend ;D

lecę gotować obiadek, bo już mi w brzuchu burczy jak o tym myślę :*
Każdy słyszał o miłości od pierwszego wejrzenia. Ja doświadczyłam takiej półtorej tygodnia temu. Zakochałam się mianowicie w kominie(?), kurcze jakie jest polskie słowo na angielski "cowl"?
Znalazłam go na blogu Purl Bee i tak mi się spodobał jego wzór, że aż z wrażenia zakupiłam do niego włóczkę, mimo że miałam tego nie robić póki mam kupę zapasów i pozaczynanych robótek.
Mimo że we wzorze włóczka ma gramaturę 100g/100m, to dzięki niememu wsparciu ravelry dobrałam sobie włóczkę dwa razy cieńszą. Może dzięki temu starczy mi wełenki na nowe rękawiczki?
Na ofiarę upolowałam sobie YarnArt Magic w e-dziewiarce :)
No i zanim zebrałam się żeby napisać tego posta, zdążyłam już ją wypróbować ^^
I nawet jeśli już na ten sezon się nie załapie, to będzie na następny, bo mój zielony, szydełkowy szalik zaczyna przypominać szmatę :/ Ale co się przydał, to jego :)


W ogóle to dziękuję wszystkim za pochwały dla geterko-ocieplaczy, bo dzięki Wam zaczęłam ich używać ^^ W sumie tylko 2 dni na dworze zaliczyły, bo potem śnieg wyparował z otoczenia.... ale
już wiem, że będę w nich chodziła jak tylko pogoda będzie znowu odpowiednia (liczę, że nastąpi to również dopiero w przyszłym sezonie). W sumie zastanawiam się czy sobie jeszcze kiedyś jakiegoś innego modelu nie zrobić. Strasznie nie docenione są u nas takie geterki, trzeba zacząć je promować ^^

Wracam do pracy, bo ostatnio jestem ze wszystkim spóźniona :/
A na deser, Havoc w stanie zimowo-dziennym. Czyli w zaparte śpiący w kącie za drzwiami ^v^
Z uchylonymi oczami... prawie jak Leon Zawodowiec. Tylko nie chrapie ;)


Aniu, doskonale pamiętam Chińską Różę, bo jakże bym mogła wymazać takie fajne wspomnienia ;)


~***~

Ponieważ moje robótkowanie sunie tak powoli, że aż się nim może pochwalę w przyszłym tygodniu, jeśli uda mi się kupić do niego guziki.

Dla tego podłechtam Wam kubki smakowe się moją muffinkową manią.
Dziś muffinki czekoladowo-kawowe ^^
(bez polewy, ponieważ towarzyszyły mi przy dollfowym spotkanku, a czekolada jak wiadomo potrafi się przetransferować w tajemniczy sposób w najmniej odpowiednie miejsca v_v)
z mojego najukochańszego słodkiego źródła.

No i pozdrowienia dla wszystkich czytelników od Havoc'a, który ostatnio jest bardziej niedźwiedzi niż freci =^^=
Dzisiejszy post jest w całości pod znakiem liści ^^

Na pierwszy rzut moja najszybsza robótka ever, czyli liściata chusta ^^

Na razie się suszy, ale obiecuję sesję na ludziu, jak tylko wyschnie, a ja nie zapomnę zabrać jutro statywu z pracy ;)

rozwieszona do zdjęcia

a tu już naciągnięta do blokowania

włóczka: w miarę cienkie niewiadomoco
druty: 4


Ale żeby liści nie było przypadkiem za mało, mamy jeszcze Havoca.
Który jak tylko widzi kogoś w okolicy balkonu koniecznie chce tam wyjść (o dziwo na dwór poza domem już go tak nie ciągnie)


Zaczynam podejrzewać, że to szum liści i pomruk doniczek tak pociąga ogona, bo moje kwiatki są po prostu ukochanym obiektem freta. W szczególności upodobał sobie podłoże w którym rosną ;D






Dzisiejszy bonus = Ziemniak, po niezbyt owocnych wykopkach, ale na nosie i tak zabrał nieco ziemi do domu ;D
Powinnam dziś oficjalnie zakończyć Czarnego kwiatka, pokazać zdjęcia na ludziu (jak to mawia włóczkomania ), ale niestety wyszedł mi o rozmiar za duży i postanowiłam podjąć walkę o jego zmniejszenie.

Po drodze trafił nam się remoncik przedpokoju i kawałka łazienki(ostatecznienie tego co planowaliśmy, ale to już całkiem inna historia)



Na pocieszenie chciałam zrobić zdjęcie gotowemu Kwiatkowi, a że przypałętał się bonus i doszczętnie zrujnował mi rozplaszczony na chodniczku sweterek, więc sesja będzie dłuższa i pluszowa ;)









miłego weekendu~~
W czasie zimy żyłam nadzieją, że jak przyjdzie wiosna, będzie lepsza pogoda to i mi będzie się lepiej funkcjonowało, a tu klops.
Wiosna zaczęła się już dawno, a dopiero od paru dni słońce zaczęło przyświecać w Warszawie.

Korzystając z ładnej pogody (dobry pretekst) i tego, że już mi się sporo zaległości narobiło zebrałam się do kupy i obrobiłam wreszcie zaległe zdjęcia :)

Na pierwszy rzut idzie serwetka ^^
Obiecałam ją kiedyś koleżance. Postanowiłam przy okazji poćwiczyć swoją kreatywność i nie korzystać z pomocy gotowych wzorów.
Nie obyło się bez cięcia, bo jednak początkowo zaprojektowane dwa zewnętrzne rzędy jakoś zupełnie nie pasowały do wewnętrznych, ale ostatecznie udało mi się wymyślić coś skomponowanego ze sobą w całości ^^
Jestem z siebie dumna i będę się starała już zawsze sama wymyślać frywolitki, bo to daje dużo więcej satysfakcji ^^





~***~

W czwartek przyszła paczka z totalnie przedwczesnym prezentem urodzinowo-imieninowym dla męża (firma zamiast po miesiącu wysłała paczkę już po tygodniu ^v^)

A mianowicie z ciałkiem do jego mrocznej a jednocześnie przesłodkiej wampirzycy ^^
teraz muszę jeszcze dorobić do niej dodatki hehe


jak zwykle ponarzekam sobie na Pocztę Polską, bo do pana w infolinii dowiedziałam się, że co z tego, że paczka leciała usługą EMS z opcją śledzenia, stronie polskiej czyli właśnie Poczcie Polskiej nie chce się zazwyczaj uzupełniać tego śledzenia i tak w czwartek żyjąc w przekonaniu, że paczka dojdzie w piątek, znalazłam awizo i w piątek musiałam sobie przytachać tą paczkę sama z jakiejś potwornie odległej poczty.... no bo Poczta Polska nie przywozi ponownie przesyłek zagranicznych. Ten EMS dla Poczty to jakieś zło koniecznie i dają to klientom jasno do zrozumienia...

~***~

To teraz sobota :)
z okazji ładnej pogody aktywowałam się nieco i zabrałam za, od dawna odkładane, eksperymenty z farbowaniem futer ^^

Zawartość tego garnka to wbrew pozorom futro ;D


a ponieważ miało styczność z gorącą wodą musiałam mu poświęcić trochę czasu, żeby wróciło do w miarę oryginalnego rozmiaru (te białe kropeczki to tona szpilek)


a tu efekt końcowy ^^
piękne czarne futerko, jeśli nic dziwnego się dziś nie wydarzy to przerobię je na perukę dla prezentu Janka ;)


~***~

Sobota ciąg dalszy.
Po południu wybraliśmy się na polowanie na buty, złaziliśmy dwa ogromne centra handlowe bez rezultatu, po to tylko żeby w drodze powrotnej zahaczyć jeszcze o centrum w naszej okolicy i tam kupić buty dla nas obojga.... mamy nauczkę, straciliśmy 3 godziny po to tylko, żeby się przekonać że koło nas wcale nie jest gorzej, a nawet lepiej :/

A oto moje nowe buciki ^^

mają strasznie fajne obcasy



i Janka ^^



Freta na szczęście nie zainteresowały i wybrał folię bąbelkową i higienę futra









to teraz piękna i słoneczna niedziela przede mną ^^
już mam nawet na nią plany ;D