Wbrew pozorom ja żyję ;D
Po prostu chyba był mi potrzebny odpoczynek od blogowania...
ale nie byłam w tym czasie tak zupełnie bierna, obiecałam zdjęcia róziowego szala na ludziu.
Oto i one :)

Szal na mojej mamie :*


Przyznaję, zdjęcia mi nie wyszły, ale to wszystko wina pośpiechu i mojego aparatu (chyba czas go wymienić)

przez najbliższy tydzień planuję nadrobić zaległości (nie wiem czy mi się uda) a potem wrócić do blogowania na bieżąco :)
będzie troszeczkę robótkowo i oczywiście fretkowo ;)

A do wszystkich którzy chcieliby zobaczyć moją lalkę, powiem tyle " też bym chciała"
firma Dollzone dała totalnie ciała i ma spore opóźnienia(już ponad miesiąc) , więc moja Lotus, która od miesiąca powinna u mnie chłonąć kurz i frecie futro (żartuję) ponoć dopiero ma na dniach wyruszyć z Chin :/
Pocieszam się, że w końcu kiedyś w te moje łapcie dotrze~~
Do poprzedniego posta.
Tak wygląda porządny brzeg (łańcuszek) który mi osobiście nie pasuje do tego szalika


a to jest brzeg "na chama" robiony tak jakby go nie było

Brahdelt - rozmarzyłam się~~ jakby tak mieć zamiast małego termoforka taką ogromną, grzejącą płachtę na nogach~~~~ ech~~
ale rzeczywiście więcej by wtedy żarł, inne rzeczy też by robił większe -_-
w perspektywie czasu, wolę jednak małego ;D
A oczy szaligatorowi na 100% wsadzę, jak tylko kiedyś je będę miała...

Dziabągowa - w sumie jakby się tak zszyło ten szalik to przez łuski można wystawić łapki
i kombinezon jak znalazł ^_^

A teraz szalikofret
nie było to banalne, najpierw fret wybrał nogawkę i za nic nie chciał jej zamienić na coś innego

następnego dnia rozwalił się za wersalką i za słodko wyglądał, żeby go ruszać



aż w końcu go dorwałam wieczorem :D
zawinęłam w szalik i zaczęłam pstrykać

"futrzato wełniaty chaos"






Zaobserwowałam ostatnio, że fret ma tak zwane fazy.
Jednego dnia śpi cały czas tylko w nogawce pod drzwiami, a drugiego na hamaku.
Trzeciego zakopany w pokrowcu od pufy za narożnikiem, a potem znowu w nogawce.
No ale każdy powinien zaspokajać swoje potrzeby ;)

Szaligatora skończyłam w iście expresowym tempie (jak na moje możliwości) bo już przedwczoraj.
zmieściłam się w niepełnych dwóch kłębkach zielonego Kashmiru.
teraz zwierzak leży uprany i jak wyschnie to czeka go jeszcze zakończenie nitek i korekta nosa i oczu.
Wzór na szaligatora można kupić tu ale wzorując się na dobrych zdjęciach z ravelry można go łatwo odrobić;)

Fret oczywiście musiał przyłożyć do niego łapę

potem pluszak zaliczył jeszcze sesję "walki wręcz" z Jankiem i wykończony nadmiarem ruchu oddelegował się gdzieś spać ;D




A na deserek pokażę mojego nowego zwierzaczka kuchennego, którego zdobyłam tylko i wyłącznie dzięki moim kochanym rodzicom :)
Na imię ma Expresio i robi pyszną kawkę ze świeżo zmielonych ziaren~~~~
aż sobie chyba pójdę kawkę machnąć.
Poza zmywarką to chyba będzie mój ulubiony sprzęt kuchenny ^^