Laura wczoraj wreszcie otworzyła sklepik :D
młody jeszcze jest, niech rośnie zdrowo ;)

Zapraszamy do otulenia się Kaszmirem


Pozwoliłam sobie zrobić własny minibanerek, bo to zawsze jakiś pretekst, żeby nie wyjść z wprawy.
Zainspirowana postem Kocurka postanowiłam jakoś przymierzyć Joy'a, żeby po prawie skończonej dłubaninie nie oazało się, że świniak jest do prucia. 
Pytanie jak przymierzyć same plecy? Ano banalnie ^.^
przypinamy Joy'a agrafkami do obcisłej bluzeczki i....
TADAM!!! mamy plecy na ludziu ;)


No to już widać, że Joy jest przyciasny, dodatkowo zauważyła, że w górnym ażurku zapomniałam drugiego rzędu :/
Teraz tylko o ile go poszerzyć...
robiłam według M. L ma 6 oczek więcej, a XL 18.
Muszę to przemyśleć, ale chyba dam mu trochę zapasu i pojadę XL ;) 
HELP

Swoją drogą to jak na przycienką włóczkę to nawet nieźle wyszedł (po drobnych modyfikacjach)
Zacznę od tego, że Joy idzie mi bardzo powoli, bo ciągle mu coś przeszkadza ;)
Jedną z takich przeszkadzajek są berety na zamówienie ;)

Ale to nie są takie zwykłe berety. Są to berety przeznaczone dla dzwięku.
Czarne, mięciutkie i lekko ażurowe,
na pierwszy rzut oka niepozorne
 

ale po założeniu stają się miłym dodatkiem dla oka i przede wszystkim ucha ^v^



materiał: jakaś czarna, cienka włóczka 
druty: 5 x 2mm
wzór: własny experyment
uwaga: na owalne słuchawki wcale nie trzeba robić owalnych nakładek, okrągłe też się dobrze ukłądają :D

Zamarzyła mi się taka bluzeczka
oczywiście oryginał jest robiony z włóczki jedwabnej, czyli tłumacząc na polski " nawet nie myśl, że coś takiego w rodzimym kraju znajdziesz"
No i tu pojawia się mój dylemat a właściwie dwa.
Bo chciałabym sobie zrobić taką bluzeczkę w czerni (ale nie do końca jestem tego pewna)
i moje typy padły na kilka włóczek.

Miya - 100% bawełna 50g/125m 
Lorena - 60% bawełna, 40% akryl 50g/150m
Sonata - 70% bawełna, 30% wiskoza 100g -294m,

Miya jest bardzo fajna z lekkim połyskiem(z niej właśnie macham Joya) może troszeczkę za cienka
Lorena na pewno będzie matowa ale za to mięsistrza
Czarna Sonata jest w fastrydze, a ten ma niestety taką wadę, że o jej ilości na stanie dowiaduję się dopiero przy zatwierdzaniu zamówienia :/

więcej dostępnych w sklepach pomysłów nie mam.

Poradźcie co w byście wybrali?
Jeden dzień nie zaglądałam na bloga, a tu taka niespodzianka :D
Dosatałam wyróżnienie od Kocurka, Przemka, Alicję11 i Kagę (jak jeszcze mi się jakieś trafią to updatne posta). Dziękuję bradzo :*

Poczułam się bardzo sympatycznie z tej okazji i postanowiłam się tą sympatycznością podzielić. No i przyszło mi wytypować kolejne 8 blogów. Oj ciężko będzie się zmieścić w tak okrojonej ilości

1  -  Fiubzdziu
2  -  Myszoptica77
4  -  Laura
5  -  Brahdelt
7  -  Kath


Z walk joy'owych. 
odkąd opanowałam wzór i zaglądam do opisu  tylko do fragmentów dotyczących podkrojów, Joy zrobił się przyjemny i powolutku sunie sobie w stronę końca pleców. Zaczynam się powolutku zastanawiać czy nie będzie za ciasny. Ale z drugiej strony miya ponoć dobrze się blokuje ;)


Wbrew pozorom ja żyję ;)
Święta tak wstrząsnęły moim zmysłem robótkowym, że dopiero wczoraj udało mi się wygenerować zdjęcia czegoś wyglądającego.
Zacznę chronoligicznie.
Jadąc na święta do rodziców zaczęłam w pociągu "różową mgławicę" czyli bluzeczkę z Luny
nawet fajnie się robi, ale po krzywiźnie oczek widać gdzie pociągiem zarzucało ;D

Zamawiałyśmy sobie z mamą w fastrydze bawełnę. Ja kupując miyę żyłam z wiedzą jak wygląda bawełno akryl Kaja i mój niedoświadczony zmysł włóczkowy pomyślał, że jak wezmę bawełnę "grubszą" niż Kaja to ona rzeczywiście będzie grubsza. Bo zamarzył mi się Joy.
Mama przebąkiwała coś, że kłębuszki, które przyszły są małe, ale to co zobaczyłam przyprawiło  mnie o nerwowy półśmiech.

Na zdjęciu porównanie: Miya(kremowa)  125/50g  Kaja(brzoskwiniowe) 155/50g

Drugim bodźcem drażniącym moją robótkową świadomość była próbka mocherku, którą mama zrobiła na drutach 3mm. Jakby to ująć było to zdecydowanie drobniejsze niż moje dzieło Lunowe zrobione w domu. próbka w moim wykonaniu to może na 2mm byłaby podobna :/
Moja luźna technika odbiła się również na próbkach z miyi :/
No i jak ja mam zrobić z tego Joy'a jak on powinien być zbity a mi wychodzi jakaś niechlujna, przyluźna próbka?
mniejsza z tym. Postanowiłam dalej na spokojnie kontynuować mgławicę.  Zapomniałam napisać, że mama kupiłą sobie begonię na bluzeczkę, czyli bawełnę odrobinę cieńszą niż moja miya. Po powrocie do domu chyba we wtorek, mama zadzwoniła, że kupiłyśmy za mało tej bawełny i jej to na pewno nie starczy na całość.  Poruszona tą wiadomością zdecydowałam się porzucić mgławicę i wziąć się za Joy'a w celu sprawdzenie, czy rzeczywiście może mi zabraknąć bawełny.
I tu zaczęła się rewolucja a potem masakra.
Rewolucja.
Nauczyłam się robić ściślej. O dziwo wystarczyła oddalić palec trzymający nitkę od druta i pociągać nim nieco zaraz po nabraniu oczka.
Wczoraj się okazało że obecnie robię ściślej na drutach (przynajmniej tą bawełną) niż moja mama

Masakra.
Robienie ściśle na drutach to pryszcz w porównaniu z robieniem Joy'a na drutach.
Jak można pisać w ten sposób opisy do dzianin? gdyby nie zdjęcia z ravelry mój sweterek wyglądałby zupełnie inaczej niż wizja autorki.
zrób tu, skocz tu, zrób tam, skocz gdzieś i jeszcze gdzieś, zrób to i jeszcze skocz tam.
więcej się naprułam niż zrobiłam....
Po miłym i sympatycznym opisie whispera, joy stał się koszmarem przeczącym swojej nazwie.


I to właśnie przez tego bawełnianego potwora nie odzywałam się od świąt. Bo przez tydzień zwalczałam tą potworną rozpiskę rzędów.

UPDATE.
wyjaśniam. Joy mi się podoba, tylko ten opis na prawdę można było zrobić duuuużo czytelniej.
Jak się przestałam za bardzo wgłębiać w szczegóły wzoru, stał się na prawdę przyjemną robótką.
bez czytania opisu dla mnie sweterek jest Joy, z próbą wgryzienia się w odsyłacze w treści gubię się momentalnie.
UPDATE END

Jak już pokazałam, że ja żyję to i pokażę, że Havoc też żyje :D
Został obdarowany Ikeową rurą dla kotów. Zabawa super, bo cała te rura szeleści, tylko środkowy element z dziurą jest nieusztywniony i się składa jak rozbrykany ogon próbuje przez niego wyskoczyć. Ale ja już się przyzwyczaiłam do niedociągnięć niektórych rozwiązań ikeowych ;)



Tu Havcior towarzyszy mi podczas grania w Mapla (bo ostatnio znowu się wcągnęłąm w tłuczenie słodkich potworów w 2D.


No tak zapomniałabym, jeszcze jedna rzecz nałożyła mi się w zapchaniu tygodnia i weekendu.
Moje spełnienie malarskie ;D
(widać moje nieumyte szyby he he ale poczekają jeszcze trochę na swoją kolej) 


Wracam do ziewania przed kompem w pracy. 
Trochę się ostatnio rozszalałam na blogu, ale to minie ;)
Powoli zbieram siły na Lunę, no i cały czas szczerzą się do mnie półki do pomalowania (uzbierało mi się tego). Już nie będę wymieniać co jeszcze na mnie czeka. Laura przypomniała mi o oknach :/

Chwilę temu odszpilkowałam szeptanego od "gustownego" różowego ręcznika i od razu go obfociłam.
Słońce trza wykorzystać do oporu.

Tyle narobiłam fotek, a do publikacji nadały się tylko dwie.
Lepsze to niż nic -_-
 


Podsumowanie:
Włóczka: Kashmir 100% wełna, ok 120g (nie dogrzebałam się kto jest producentem)
druty: 3, 2.5, 2

Blokowanie szeptanemu pomogło na zwijanie się, zyskał niestety przy tym kanty na rękawkach, ale to mu kiedyś zniknie ;)
Kasiu,od razu mówię, sweterek z kaszmiru mnie nie gryzie (mam nadzieję, że to nie jest oznaka gruboskórności ;D )

PS. te kwiatki na piersi mej są efektem ratowania ofiary Havoca. Bo mi świniak zżuł kawałek bluzki  (nie miałam jej wtedy na sobie) i musiałam czymś to zamaskować.
Na początek chciałabym wyjaśnić jedną drobniutką rzecz, a mianowicie skąd mój mąż wiedział co mi kupić ;)
A więc (wiem wiem zdania się nie zaczyna od a więc) swego czasu napaliłam się na KP po tym jak sobie przeliczyłam, że to co chcę wyjedzie mnie dokładnie tyle samo co zakup zestawu Addi click w Polsce, a przynajmniej będę miała tyle i takie żyłki jakie chcę i rozmiary drutów też ;)
Razem z Seremity wgryzłyśmy się w drutowe zagadnienie,  Seremity sobie druty kupiła i już od jakiegoś czasu je testuje, a ja zakończyłam na wydrukowaniu sobie listy tego co bym chciała.
No i lista legła sobie na kupie moich papierów robótkowych :D
A potem zaopiekował się nią mój mąż, za co jestem mu wdzięczna :D
Fajnie jest mieć męża, który domyśla się kobiecych potrzeb i jeszcze umie dokopać się do ich specyfikacji ;)

A teraz wracam do tematu.
KP i Luna, bo od tego zaczęłam. Robi się o niebo lepiej niż na drutach bambusowych (robiłam na bambusach, bo do inoxów na tej sztywnej żyłce się tak zraziłam, że nawet na nie nie mogłam patrzeć), włóczusia płynnie przemieszcza się z jednego druta na drugi, ale równych oczek i tak mi się nie udało osiągnąć (tak to już mam)

te zdjęcia przedstawiają próbkę na 3mm(dolna część zdjęcia) i 3,5mm(górna część zdjęcia)
wyglądają równie krzywo, ale na 3,5 podoba mi się bardziej. W wypadku bambusowych drutów, zastanawiałam się nad 2,5 bo na 3 robiło mi sie dziwnie źle.
A na KP mogłabym się nawet pokusić o siateczkę na 4mm i sądzę, że było by fanjnie :D


Zrobienie zdjęć cienkiemu moherowi po południu, żeby jeszcze coś było widać, to nie lada wyzwanie, ale i przy okazji niezła zabawa :D

np. skorzystałam sobie z blokującego się szeptanego, bo jakoś tak sympatycznie się skomponowały te dwa kolorki.

a tu przekłamały się kolory, za to wyszedł bardzo sympatyczny meszek ^v^

 
Na zakończenie moje pierwsze zetknięcie się z bawełnianą włóczką (Kaja) i testy na 3,5mm (powinnam do tego użyć 3mm) 


Zrobiłabym na pewno więcej testów, ale jakoś nie mogłam na to zupełnie znaleźć czasu, ech ta wiosna ;) czeka mnie jeszcze pozszywanie rozbebranej marynarki którą postanowiłam przerobić z rozmiaru 44 na coś bardziej zbliżonego do mojego (marynarka była darowana)
za to znalazłam inspirację do Luny ( zerżnęłam tą inspirację od Kasi, od razu się przyznaję)


zaznaczam to tylko inspiracja ;) ciekawe co mi wyjdzie z kolejnego projektu bez opisu ;)
Pierwsza robótka na nowych drutkach, ech~~~~ to mnie motywuje

dziękuję bardzo za pomysły na segregację :)
na razie korzystam ze zmodyfikowanych opakowań oryginalnych, ale sądzę, że ich trwałość, a właściwie nietrwałość skłoni mnie w kierunku "opakowań zastępczych" ;)
Poluję też w zamotanych na miarkę do drutów i addi 3mm na żyłce dla mamy, które będą pretekstem do zakupu czarnej bawełny (bo czarny ciuch, nawet latem, chciałabym mieć) 

PS. wracając do listonosza, to wyobrażanie sobie po czym może pojeździć jego zbity pysk, na prawdę potwafi odstresować i rozweselić ;D i człowiekowi od razu robi się lepiej 

Wybaczcie mój obecny stan podekscytowania ale właśnie skończyłam pokrywać półki Kaponem i jestem trochę zawiana (co będzie jak zacznę walkę z lakiero-bejcą?)

Kiedy wczłapałam dziś na moje 3 piętro zobaczyłam leżącą niewinnie przy drzwiach białą paczuszkę, już nie wspomnę, że za to, że ona leżała przy drzwiach to listonosz powinien wylecieć z pracy na zbity pysk i jeszcze sobie poobdzierać go na żwirze.
Zaadresowana była do męża, ale jakoś tak mi się nie zgadzał nadawca (jak na męską paczkę). a był to ....
.....
Get Knitted o_O
MĄŻ MI KUPIŁ DRUTKI!!!! (ach, jaka szkoda, że tekstem nie można tak do końca pokazać jak człowiek jest szczęśliwy)



Jak widać, już ruszyłam do boju, czyli Luny.
Przy jakimś następnym poście napiszę co sądzę o knit pro/knit picks, a teraz tak krótkie przemyślenie na pierwszy rzut oka.
Druty są totalnie nie podpisane(poza naklejeczką na folijce opakowania), jeśli bym je wszystkie wyciągnęła na raz z opakowań to musiałabym się trochę pozastanawiać, żeby je poukładać rozmiarowo, to samo tyczy się żyłek.
Udało mi się skompresować na szczęście tonę foliówek ;)
Ale delikatny niesmak pozostaje.
Firma Get Knitted natomiast bardzo poważnie potraktowała paczkę do Polski, a szczególnie groźbę znalezienia się owej paczki w szponach poczty, bo wszystko było popakowane jakby było wysyłane na wojnę, tektura, plastikowe rurki, opakowania posklejane po kilka sztuk taśmą klejącą (która zresztą dość skuteczni usunęła mi numerki rozmiarów z opakowanek ;) )
Pozytywnie, mimo braku numeracji, która mogłaby być napita na drutach, wszystko wygląda estetycznie i porządnie i oby tak zostało.
Na razie narzuciłam 30 oczek Luny i zaraz zabieram się z zrobienie próbki, ale różnicę między KP a bambuskami, których do tej pory używałam już wyczułam.
Więcej już nie piszę, czas na wyrabianie sobie opinii w praktyce ^v^

Lauro, juz tłumaczę o co chodzi z górnymi plecami. Tu jest niezły rysunek.
górne plecy to moja robocza nazwa tej części między rękawami, czyli (1)  ;)


wiosna wpakowała się z buciorami do Polski, czas zacząć aktywniej żyć.
Kurtki  zimowe zostały wyeksmitowane w górne partie szafy, grzejniki pozakręcałam i chałupka się wietrzy z zimowego zaduchu.
Ogon gubi futro na potęgę i my mu w tym czynnie pomagamy. Wygląda teraz jak zabiedzone zwierzę, a on tylko zamienił długie, gęste futro na wiosenną króciutką szczecinkę :)
Wetka z tej okazji zapytała mnie podejrzliwie czy on ostatnio jakoś bardzo nie schudł, a to po prostu wyszła szczupła talia ogona po zrzuceniu pokrywy zimowej ;D
Polarny nie ma takiego problemu, bo on ma z natury wielką dupę, za to Havoc zawsze był szprychą ;)
Z okazji wiosny naszło nas na trochę zmian i od jakiegoś czasu prowadzimy tajny projekt fretkowy,  zamieniamy klatkę ( która służy ogonowi za sypialnię) na kącik w którym można powiesić hamak, poidełko itd. i nie zawiera on żadnych zbędnych prętów tak jak klatka :)
Zdjęcia będą dopiero po zakończeniu całości, co jeszcze trochę potrwa.
Mamy zamiar przemalować też co nieco w mieszkaniu, na razie zabrałam się za zaległe półki ;)
Ogólnie mamy tyle planów mieszkaniowych, że wiosenne porządki odeszły w siną dal, bo i tak ciągle coś przenosimy, więc śmietnik jest nieusuwalny. 

A teraz bardziej robótkowo (chociaż przerabianie części mieszkania to też w sumie robótki ręczne)

1. Hamak, czyli recycling koszulowy
Zysk podwójny. Mąż zostaje pozbawiony niemodnych polarowych koszul, które zalegają w szafie, a ja nie muszę niczego specjalnie kupować :)

Hamak w rozmiarach 46x46cm z wewnętrzną norką, poszły na to prawie dwie koszule (zostały rękawy) 


Szycie tego hamaka prawie zakończyło się rzutem maszyną w siną dal. Już wiem czemu nie będę krawcową, ja się za szybko irytuję jak mi coś nie idzie przy szyciu, rwąca się nitka(mimo że ta akurat nie powinna), prujący materiał(mimo że go przed tym zabezpieczyłam) i takie tam,  zabijaja we mnie całą przyjemność szycia.
Na szczęście fret pokochał hamak od pierwszego leżenia ;D

2. rudy 102  (powinien być chyba 103-1, ale 102 lepiej brzmi)
wizyta w pasmanterii zaowocowała zakupem haftek (czy jak toto się nazywa) i rudziak został pomyślnie zakończony.
Poddałam go również testom termicznym, czyli poszłam w nim do pracy.
Wyniki: przy temperaturze +3 stopnie jest w nim chłodno, przy +15 jest w sam raz, przy +20 za ciepło ;)

Na zdjęciu zapięty szczelnie po całości, ale chodzę w zapiętym tylko na dwie górne haftki

3. szeptany
w niedzielę wieczorem zakończyłam w nim ostatnie oczko, i powszywałam nitki. Czeka go jeszcze blokowanie, bo zwija się skubaniec na potęgę.
Wnioski jakie wyciągnęłam po tym sweterku są takie: 
IK robi bardzo dobre opisy do wzorów, 
mimo że mój rozmiar jest gdzieś między M a L to sweterek jest S, bo rozmiar tu zależy od rozpiętości pleców ^v^
mimo, że sweterek jest bezszwowy to igłą namachałam się za wszystkie czasy, bo wszystkie szwy trzeba było zakończyć luźno, a to jedyny luźny sposób jaki znam.

Zdjęcie jest późnowieczorne, więc więcje na mogłam pokazać, chciałam tylko udowodnić, że sweterek istnieje ;) Niteczka przebiegająca przez rękaw jest oznaczeniem początka górnych pleców i zapomniałam ją wyjąć przed zdjęciem ;)


4.....
 no i skończyły mi się rozpoczęte sweterki, planuję zabrać się za różową Lunę, ale jeszcze nie mam koncepcji na model jaki mi będzie z niej pasował.
U mamy czeka też na mnie kremowa bawełenka, ale zobaczę ją dopiero w święta.
muszę poszukać natchnienia~~


Na zakończenie jeszcze trochę innej tematyki. Z okazji wiosny zabrałam się wreszcie za grafikę do bloga, przy okazji zmienię mu trochę nazwę, ale co i jak planuję, pokażę jak skończę dłubaninę w ilustratorze ;)
 
I zapomniałam się pochwalić. Od lutego jeżdżąc sobie na tygodniu z drutami udało mi się zrzucić już 4 kg :D jeszcze tylko 6 do końca planu podstawowego.
a potem spróbuję osiągnąc wagę jaką ostatnio widziałam w podstawówce ;)
Tak to jest jak człowiek całe życie ma nadwagę :/