czyli zaległa relacja z tygodniowego odmiękania ;D

W podróż wybraliśmy się rodzinną okazją, czyli doczepiliśmy się do rodziców, zawsze to wygodniej niż tłuc się pks'ami ;)

Rozbiliśmy się w cieniu drzewek naszym szarym żółwikiem ;)
No tak, zapomniałam, wzięliśmy ogona ze sobą, w końcu obiecałam, że będzie miał wakacje ;D
Pluszak na polu robił furorę, wyszalał się po lesie za wszystkie czasy, obgryzł dzieci sąsiadów, co zapewniło mu spokój na cały pobyt ;)
Dzięki Havocowi mieliśmy też najlepiej okopany namiot ;D
Nasi znajomi też ;)
Odkryliśmy przy okazji, że ogon ma morzowstręt i patrzenie na piasek dużo bardziej go satysfakcjonuje niż falująca i szumiąca woda.
I dodatkowo, że namioty, przyczepy i samochody dla freta są dużo fajniejsze niż jakaś tam natura.
A teraz odkrtyjemy kilka podstawowych atrakcji tej tajemniczej~~ miejscowości ;)
są jeszcze dziki włóczące się po bardziej zalesionych terenach, ale oczywiście aparat zawsze odpoczywał soebie wtedy w namiocie....

Port na zalewie i molo(molo nie ma zdjęcia, bo już mi obrzydło, ale to jest tak jak się nawiedza ciągle tą samą miejscowość od lat ;) )

Nieśmiertelne wesołe miasteczko ;D Choć może i śmiertelne bo dmuchanemu kogutowi główka oklapła .....
Jakoś tak u mnie jest, że ciągle zapominam aparatu i w rezultacie nie mam więcej zdjęć
z miasta -_-

Ale mam pożegnalne grillognisko (kiedy znajomi wyjeżdżali)


Nie udało nam się sfajczyć grilla z Carefoura, ale byliśmy blisko, za to komary zadymiliśmy w promieniu paru namiotów ;D

Drugi grill pożegnalny nie naruszył za to grilla z tesco, a Janek z tatą urządzili na nim płonące szyskowisko ;D

Ostatniego dnia fret znudził się już zwiedzaniem powierzchownym lasu i postanowił go poznać dogłębnie, oj bardzo dogłębnie ;D


Czy z tych zdjęć wynika gdzie byłam? trochę nie ;)
Ale mam dowód że byłam nad morzem, ostatniego dnia nie zapomniałam aparatu ;D

Proszę bardzo oto polskie morze, a dokładniej Zatoka Gdańska

A miasto w którym byliśmy to Krynica Morska, mała, troche nudna, wypchana plażowymi imprezami nocą, ale za to świetnie zalesiona i pofalowana przeróżnistymi wzniesieniami terenu :D
Staje się rajem spacerowym przy niezbyt słonecznej pogodzie i rajem plażuchowym przy pogodzie słonecznej. Morze jest tu cieplejsze, bo to zatoka, plaża szeroka, nie ma żadnych kamieni ani na piasku ani w wodzie.
Pole namiotowe mamy rzut taboretem od plaży i jeśli za rok nie pojedziemy w góry to na pewno do Krynicy wrócę ;)

--yarn topic--

Joy już ma prawie wszystkie nitki wszyte, więc może się na dniach nim pochwalę ;)

--end of yarn topic---
Obiecałam swego czasu zdjęcia z Bukowej Góry, czas je pokazać ;)

Bukowa Góra - najwyższy szczyt w Paśmie Klonowskim w Górach Świętokrzyskich. Składa się z dwóch wierzchołków, o wysokości 484 i 465 (Cerle) m n.p.m.. Jest zbudowany z piaskowców dewońskich. Porośnięty lasem jodłowo-bukowym. Pod szczytem od strony północnej ciągnie się pasmo skałek piaskowcowych (pomnik przyrody nieożywionej) o wysokości ok. 5 metrów i szerokości ok. 6 metrów. Na zachodnim zboczu znajduje się kamieniołom. Na grzbiecie kapliczka wystawiona prawdopodobnie na grobie napoleońskiego żołnierza oraz mogiła partyzancka z 1943 r.

Przez górę przechodzi zielony szlak turystyczny ze Starachowic do Łącznej. Bukowa Góra jest punktem początkowym żółtego szlaku turystycznego prowadzącego do Barczy.

(źródło : http://pl.wikipedia.org)

Nasza wyprawa pomknęła zielonym szlakiem i mimo braku kondycji u 90% człapaczy wyrobiliśmy się czasowo na pociąg ;)

Wysiedliśmy z busa. Pierwsze wrażenie, jakaś taka długa ta góra... (na zdjęciu jest jej tylko część)
No ale cóż. Ruszamy :D
Na wstępie nas jakiś lokalny pan prawie krową poszczuł bo mu weszliśmy na łąkę, no ale jak się drogę zamieniło we wciągające bagno za pomocą traktora to niech się teraz nie dziwi...

małe strome wzniesienie i już zaczęliśmy robić dobrą minę do złej gry ;D

Widoki rekompensują ubytki energii ;)


a tu proszę, tepsa ukryta wśród drzew (a właściwie jej gigantyczne anteny ;) )

Krowa na wyżynach ;)


Drogę ku szczytowi pominiemy, bo jest monotonna. Drzewa, drzewa , drzewa i błoto ;)
W końcu jednak dotarliśmy do punktu kanapkowego, czyli szczytu :D

Rzut okiem na kapliczkę

Kanapeczki (brak dokumentacji)

i kamyczki na szczycie :D




Tu widać, że już schodzimy, tak jakoś raźniej nam idzie ;D

ostatnie spojrzenie na świętokrzyską przyrodę

i galopujemy na pociąg ;D

A całą tę wycieczkę zawdzięczamy nienajgorszym bilbordom reklamującym Góry Świętokrzyskie w Warszawie ;)
No i oczywiście mojej cioci, że zgodziła się poprowadzić naszą kaleczną gromadkę na szlak ;)

Do komentarzy zagadkowych:
Mamo o co chodzi z tymi kormoranami? Bo odczuwam jakieś zaćmienie skojarzeń

Dodatkowa podpowiedź do miejscowowści wczasowej: kupa dzików i to nad morzem ;)

wróciłam własnie po tygodniowym odmiękaniu :)
oj było mi to potrzebne.
Teraz walczymy z doczyszczeniem sprzętu i poupychaniem rzeczy z powrotem na miejsce.
Jako przerywnik wakacyjny proponuję zagadkę.

W jakiej miejscowości byłam? ;)


Posted by Picasa
wiem wiem, miały być zdjęcia, joy (Havoc tez sie znajdzie) itd...
i będą ale za jakiś tydzień ;)
jadę sobie nad morze i przygotowania do tego wypadu zajęły mi troszke więcej czasu niż zaplanowałam.
Joy się już prawie zszył (mam to gdzieś ze będzie rozpięty w biuście)
Zwierze mi po domu szaleje, bo wie, że coś się szykuje.
Polarny pojechał z całą watachą na mazury, to ja nie mogę Havciora tak porzucić w Warszawie ;)
Jedzie z nami. To będzie jeden wielki experyment ale i z tego wyczynu zdam relację jak wrócę.

Siedzę i sączę sobie piwko Desperados. Według producenta toto ma smak tequili. Według mnie producent nigdy nie pił tequili ;D
Wiaterek miło majta żyrandolem nade mną.
Naszykuję sobie jeszcze włóczkę i druty na długie wieczory przy piwsku nad morzem i idę spać.
Udanego tygodnia życzę sobie i Wam :)

Miałam zamiar nie odzywać się aż do skończenia Joy'a, ale jednak dam jakiś znak życia :D
Joy można by nazwać prawie skończonym, choć obawiam się, że mój biust nie jest dostosowany do tego modelu i może znowu zaliczy prucie (Joy, nie biust) ;)

Na razie sweterek w częściach się blokuje, dziś go chyba potraktuje nitką i przymierzę. Zobaczymy jak potoczy się los ;)

Przez okres mojego blogowego niebytu oczywiście nie tylko grałam w grę Maple Story.

Zaliczyłam wypad w góry Świętokrzyskie zainspirowana bilbordami porozsiewanymi po Warszawie. Tempem informatyków bez kondycji przeczłapaliśmy ze znajomymi szczytem Bukowej Góry (zdjęcia pokażę w następnym poście).
Dobrze mieć rodzinę w Świętokrzyskim ;)

Poprawiliśmy źle wypionowane drzwi w pokoju.

I w ogóle wiele wiele się działo.

Odpoczęłam sobie przy okazji od blogowania i trochę od drutów. Za jakiś czas powinnam znowu aktywnie sobie poblogować i pokomentować w innych blogach, bo z tym się też zapuściłam.

miłego dnia :)