jak z takoyaka wyewoluował pączek

Post ku pamięci dla eksperymentującej pani domu ;)

 Moim następnym wypiekiem miały być herbatniczki, ale życie chciało inaczej :)

A wszystko to przez moje zamiłowanie do kuchni japońskiej.

W zeszłym roku, kiedy byliśmy w Tokio zrobiliśmy sporo kilometrów po sklepach szukając maszynki do takoyaków na 240V. (takoyaki - kuleczki z ciasta z kawałkiem ośmiornicy w środku)

Nie znaleźliśmy, a te droższe, które dało się łatwo rozbebeszyć były za drogie żeby je popsuć tylko i wyłącznie dla metalowej płytki z dołkami.

Po spacerze ulicą Kappabashi, na której można było kupić praktycznie to co człowiek sobie wymarzy w tematyce kuchennej, upolowaliśmy żeliwną patelnię do której niestety takoyaki nam przywierały i zamiast zabawy w toczenie kulek mieliśmy powarkiwanie nad patelnią.

Jakoś ponad tydzień temu przeczesując youtube trafiłam na nowszą wersję takoyaków na moim ulubionym kanale Cooking with Dog, a stamtąd na inny kanał, gdzie sympatyczna japonka smażyła takoyaki w maszynce do cake pop'ów. (Cake pop - ciastowe kuleczki na lizakowym patyku)

Zrobiłam szybki risercz, wybrałam mniejsze zło, bo model z filmu nie był dostępny w Szwajcarii i kupiłam fioletowe cudo firmy clatronic.



Planowaliśmy je nieco podrasować tak żeby otwierało się na płask, ale najpierw (na szczęście) przetestowaliśmy je w takoyakowej praktyce.

No więc...... smażenie takoyaków w otwartej maszynce do cake pop'ów okazało się jedną wielką, wręcz spektakularną porażką :/ po pół godziny... ciasto dalej było ciapkowate i nie chciało się ściąć na tyle żeby je obrócić. 

Tu przyszła nam z pomocą nasza patelnia żeliwna, która postanowiła się zrehabilitować i usmażyła nam takoyaki jak jeszcze nigdy w swoim życiu :) wrócił mi do niej szacunek ^v^

No ale zostałam z kolejnym zbędnym w kuchni urządzeniem do robienia czegoś, o czym bladego pojęcia nie posiadam.

Po namiętnym przeczesaniu tematyki cake pop'ów w internecie okazało się, że to co tworzy ta maszynka tak na prawdę jest podróbą pierwotnej idei tego rodzaju ciastek. No ale co mi szkodzi się pobawić :)

I tak powstały mini pączuszki pierniczkowe ^v^ i jestem nimi zauroczona. (i pieką się tylko 8min)


I widzę na prawdę spory potencjał imprezowy dla tej maszynki. Mam wrażenie, że da się w formę kulki zamknąć wszystko co tylko trochę rośnie i nadają się na to również wszystkie przepisy na muffinki.
A do tego można w tym szybko usmażyć mięsne klopsiki ;D

Ale pop cake'ów oblanych czekoladą i nasadzonych na patyczek to się u mnie nie spodziewajcie, ja po prostu nie widzę się jako cukiernik, nie kręci mnie to, u mnie ciastka kończą się zazwyczaj na ciastku, max z posypką, ale niczym wyrafinowanym.
Poza tym to takie kaloryczne hobby, a jak coś upiekę to zazwyczaj jestem skazana na zjedzenie większości, bo mąż jest mało ciastowy :/

PS. ekspres ciśnieniowy Nespresso Inissia grzeje wodę tylko do 70 stopni (przynajmniej tak twierdzi mój termometr), czyli nie nadaje się na parzenie herbaty :/

4 komentarze:

  1. Pączki są słodami! *^o^*
    Nie wiedziałam, że istnieje taka maszynka, nie spotkałam się z takim rodzajem ciastek. To musi mieć chyba rosnące ciasto, prawda? Drożdżowe albo z proszkiem do pieczenia? Rzeczywiście ma to potencjał imprezowy, ludzie chcieliby się czymś takim pobawić dla samej radości zrobienia sobie kulek! ^^
    Tę żeliwną patelnię pewnie trzeba najpierw porządnie rozgrzać, żeby ciasto nie przywierało.

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, konieczny jest jakiś wyrastacz, ogólnie zabawa jest przednia :)
    a z tą patelnią to chyba też musiała się po prostu wyrobić, pozatykać się pory i odpowiednio nachłonąć tłuszczu, najważniejsze że już się z nią dogadałam i znowu mogę robić takoyaki :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierniczki w kształcie takich idealnych kulek - cudo! A nadzienie do tego da się wetknąć?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe urządzenie. Może można w nim piec nie tylko słodkie jedzenie.Może coś pikantnego. Masz pole do popisu.

    OdpowiedzUsuń