Człowiek się starzeje, a bloga trzeba czasami odkurzyć

Ech i kolejny rok mojej egzystencji minął. Cieszę się niesamowicie z tego roku, bo mimo, że za dużo nie osiągnęłam w kwestii zawodowej, to reszta jakoś tak się sympatycznie potoczyła.

Moje lalkowe hobby pomogło mi w walce z moją aspołecznością.

Spędziłyśmy szalony miesiąc w Japonii z Brahdelt, Marti i naszymi mężami :D

podjęłam kilka ważnych i mnie ważnych decyzji dla mojego dalszego życia.

I cały czas walczę z moim lenistwem, mało skutecznie, ale walczę.


Po kolejnym roku życia i lalkowania moja mała kolekcja się nieco przetasowała

Bellka i Dante (w końcu ustaliłam imię dla Chromacza)
trzymają się dzielnie


W między czasie skompletowałam po wielu burzliwych przejściach Lumen - Volks Elena


a z wyprawy do Japonii wróciła ze mną Salem - Volks Yugiri


parę miesięcy pomieszkała u mnie Tatianka z firmy Iplehouse, ale jakoś nie przypadłyśmy sobie ostatecznie do gustu więc musiała się wyprowadzić.


W sumie jak tak się zastanowię, to czekam jeszcze na dwóch panków, którzy kiedyś może się zjawią (dłuuga historia i jeszcze dłuższe czekanie) i na chudziutką jak szparaga dziewczynkę, która została sfinansowana kosztem Tatiany ;)


Po powrocie z Japonii dodatkowo odczuliśmy straszny niedosyt językowy, bo wiecie niby po angielsku da się dogadać, ale to jednak nie jest to.
Więc zapisaliśmy się na intensywny kurs wakacyjny z podstaw japońskiego na UW.
No i mamy teraz zawalony, ale ekscytujący lipiec. Kurcze dawno mi się tak dobrze niczego nie uczyło jak tego japońskiego. Myślicie że to tęsknota za studiami? Czy może po prostu jakiś przydatny cel z nutką fascynacji?

Na razie zgłębiamy hiraganę (jeden z alfabetów) w końcu od czegoś trzeba zacząć.

Na koniec podsumowania zostawiam sobie drażliwy temat robótkowy. Oj mało w tym roku zrobiłam, mało ;_;
ale staram się z tym walczyć. Zabrałam kupę włóczki do Japonii i jak wróciłam miałam już połowę sweterka, niestety pacjent umarł po przymiarce. I znów jestem na etapie startu :/


a czeka na mnie jeszcze kupa rzeczy do skończenia i ten wielki kłąb ze zdjęcia z Tatianą ;D
trzymajcie za mnie kciuki, to może łatwiej mi będzie walczyć z ospałością i lenistwem

buziaki mówi wam 18to letnia Kasia z o rok dłuższym doświadczeniem ;)

5 komentarzy:

  1. Miło , że przypomniałaś sobie o blogu. Spełnienia wszelkich planów. Nieraz się nie planuje a wychodzi coś super. Rok temu nawet nie przypuszczałaś , że będziesz w Japonii. Oczywiście walcz dzielnie z drutami i pokonaj lenistwo (choć częściowo, bo każdy ma do niego prawo). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech,Japonia...
    Japonię mam na co dzień... mój Ślubny pracownikiem Toyota jest... to bez przerwy: jak nie "miejsca odkładcze" są na tapecie, to "jośowanie" po kazdej skończonej czynności... a jak nie to i tamto... to zawsze można jeszcze żonie coś z japońskich terminów zupełnie niepojetych w eter rzucić...
    Lale przecudne:)
    Krzaczki też ślicznie wychodzą:)
    Pozdrawiam

    http://millu-ooakdoll.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne są te lale.
    Właśnie założyłam bloga o szydełkowaniu, więc jak znajdziesz chwilkę to zapraszam www.totkalove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.blox.pl/komentuj/baglady/2011/06/SPADAM.html smutne wiadomości zajrzyj

    OdpowiedzUsuń
  5. Co slychowac u "Muchy"? Juz poddalas sie?

    OdpowiedzUsuń