Gangnam style - Seoul dzień 12

Wróciliśmy do turystycznych śniadań :3
Z ciekawostek turystycznych:
W koreańskich kombini jest sporo produktów 2+1. Zaliczają się do tego między innymi kawy. więc sobie testujemy: czarną, czarną słodzoną i ulepek z mlekiem. Jak zwykle nie ma opcji kawa z mlekiem, a bez cukru... stąd się właśnie wziął u nas tydzień na kawach rozpuszczalnych z mlekiem z kartonu.


Znaleźliśmy w ogóle fajną k-dramę, nazywa się Szkoła 2017, aż szkoda że trzeba będzie ją porzucić wraz z wyjazdem (muszę poszukać czy nie ma jej na internetach).

Najedzeni? TAK~~ czas ruszać na Gangnam ^v^
Plan na dziś: pojechać na stację Sinsa i spacerkiem dotrzeć na Gangnam zahaczając o flagowy sklep Kakao Friends i jedną drogerię.

Robotyzacja w Korei ;)




Punkt 1 - Cree'mare (budynek w kropki) - i jedna z tych raczej nie turystycznych drogerii.


Do kupionego tam kremiku dostałam flaminga (idealny na drinka do basenu ^v^) 


Punkt 2 - Kakao friends - tak samo nic ciekawego jak Line friends, no chyba że jesteś fanem. My nie jesteśmy, bo niby jak, kakao jest komunikatorem koreańskim.


Punkt 3 - jeść~~ okolice Gangnam są na tyle posh i na czasie, że aż ciężko o coś koreańskiego. Same chicago pizza, sushi, steki, i żeberka w serze...
A i tak udało nam się znaleźć w końcu jakiś zacny bibimbap :3


Rzut okiem na okolicę





I w stylu Gangnam...


Ruszyliśmy na zwiedzanie koreańskiej firmy nr1!! Samsunga!!!

Samsung D'light szmer bajer... ale... bo bez ale się nie obyło.

piętro pierwsze (tak jak w USA i Japonii nie ma tu parteru) - Samsung przepowie ci twoją przyszłość na podstawie twoich wyborów.


Mi wyszło "Unique Explorer" i było tak aż do momentu kiedy samsung wysłał mi moje wyniki, na pamiątkę, na maila... bo tam dotarło już coś zgoła innego (Jankowi zresztą też), a jak próbowaliśmy sprawdzić nasz wynik jeszcze raz, to wychodziło jeszcze coś innego, więc werdykt ostateczny?
Nasza przyszłość jest nieokreślona ;)
Ale to wiem i bez Samsunga.
A podsumowując - oj Samsung, Samsung... trąci toto badziewiem ;)


Piętro drugie było poświęcone wizji domu przyszłości, ale ja nie jestem przekonana do posiadania całego domu zarządzanego jakimś oprogramowaniem (jakoś tak moje wykształcenie i doświadczenie mówi mi, że to nie jest 100% pewne).
Poza tym można było się pobawić telefonami, rzeczywistością 4D i zejść do sklepu.

I tu zaliczyliśmy swego rodzaju zdziwotok.... Normalnie jak jedziesz do kraju producenta, to zazwyczaj produkty w nim są tańsze niż w reszcie świata, ale nie w Samsungu.
Telefon Galaxy S8 był o jakiś dobre 300chf droższy niż w Szwajcarii (no dobra z telefonami różnie bywa)... ale nawet pamięć SSD była 2 x droższa niż w naszej serowo-czekoladowej krainie.....
No serio?

Wychodziliśmy więc rozczarowani dłuuugim spacerem po okolicy i zapiliśmy to na koniec smoothisami (mangowy z sorbetem i melonowo-kokosowy)



2 komentarze:

  1. Jedzenie wygląda jak jajko sadzone położone na warzywach. Apetyczne. A co do przyszłosci , to dobrze , że jest nieznana .

    OdpowiedzUsuń
  2. Flaming jest słodem!!! Teraz tylko musicie zmienić mieszkanie w Swiss na takie z basenem! *^V^* Co ciekawego kupiłaś w drogerii?
    Z tymi cenami sprzętów to jakoś tak jest w Azji, my interesowaliśmy się aparatami Canona w Japonii i okazało się, że w Polsce możemy je kupić dużo taniej.

    OdpowiedzUsuń