Relaks nad rzeką? - Seoul dzień 7

Śniadania dalej mamy w fazie bieda exclusive ;) ale jak wiadomo, nie liczy się wygląd, liczy się smak (tęsknię nieco za dobrą kawą z ekspresu...).


Ponieważ Seul nam się nieco kończy turystycznie, więc przeszliśmy w tryb "turysto zrelaksuj się" i wybraliśmy się na Sinsę i Garosu-gil - uliczkę nutę wyższych lotów niż w dniu poprzednim.



Tu pragnę zauważyć, że koreańczycy jeżdżą zdecydowanie drapieżniej samochodami niż japończycy. Choć dalej jest to niższy poziom drapieżności niż u polskich kierowców (o szwajcarskich nie wspominam, bo to osobna kultura za kierownicą - nie znaczy że idealna).



Jest to kolejna dzielnica w której można znaleźć sklep Line Friends
I może nie byłoby to dziwne, gdyby nie pewien szczegół.
Line wprawdzie jest komunikatorem, który powstał w Korei, ale na rynek japoński i nikt go tu nie używa. Koreańczycy mają swojego klona - Kakao, z jego nie aż tak kjutaśnymi Kakao Friends, ale jakoś sklepów i kawiarenek dedykowanych tematycznie nie ma aż tylu :/


Z okazji mniejszego natłoku nachalnych zaganiaczy wskoczyliśmy do koreańskiego klona H&Mów i Zarów - "8 seconds" i przekonawszy się, że ceny w nim są raczej na poziomie Zary niż H&Ma, kupiłam sobie dwie bluzeczki na wyprzedaży ;)
Na ostatnim piętrze była limitowana kolekcja z kolaboracji GD i 8 seconds. I nie, nie jestem fanką k-pop'u, ale tak wiem jak GD jest obecnie popularny i ile luda do niego wzdycha ;)


Odkryłam też mały sklepik belif, więc kupiłam sobie ich, w miarę, nowość - podkład w poduszce. wersję kryjącą dla skóry przetłuszczającej się.

w Alandzie znalazłam też Ziaję. Ale ja tych kosmetyków nawet w Polsce nie kupuję, a co dopiero za granicą w zawyżonych cenach ;)
To trochę pokazuje politykę rynku kosmetycznego. W Korei Ziaja jest średnią półką a u nas Tony Moly czy Holika Holika ;)


Lanczowo dziś zaszaleliśmy we wbrew pozorom koreańskim stylu, czyli żeberka w serze.
Ser haczył mi bezsmakowością mozzarelli, ale jako całokształt dawało to bardzo fajne danie :) (przystawki - jajko, kukurydza, sos pomidorowy, dynia, ziemniaczki + kwaszonki i kiszonki).
Znajoma się zapytała czy nożyczki służyły do cięcia żeberek. TAK w Korei tną wszystko nożyczkami, mięso, żeberka, kimchi, zioła~~ ogólnie wszystko co da się zaatakować nożyczkami, to jest nimi cięte ;)
 


Po szopingu i jedzeniu zachciało nam się relaksu nad rzeką. Ja sobie jakoś lepiej to wyobrażałam... deptak, może jakieś knajpki. A zastaliśmy...




W sumie trafiliśmy nawet na jakiś park i siłownie na świeżym powietrzu, ale jakoś zdecydowanie całe to nabrzeże nie rozbudzało jakoś chęci na oklapnięcie i porelaksowanie się


Ach, jeszcze wracając do metra.
To wszędzie są takie szafy i ciągle leci filmik z instrukcjami na temat bezpieczeństwa i zachowania w trakcie pożaru.

W Korei też nie ma tylu automatów z napojami co w Japonii, ale za to mają na peronach automaty z szotami kawy :3


4 komentarze:

  1. Fajne są te nadkrojone rolki, będę tak robić! ^^*~~
    No, córka moich znajomych to by z tego sklepu 8 seconds pewnie nie wyszła... *^V^* Chociaż pewnie cała Korea byłaby dla niej fascynująca.
    Bardzo podoba mi się ten garnek z przegródkami!
    Świetnie się porównuje podobieństwa i różnice między Japonią i Koreą. *^o^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te rolki są nawet nie tyle nadkrojone, co pokrojone i ściśnięte. Odcina się je od siebie pałeczkami. Też muszę o czymś takim pomyśleć zamiast na siłę utrzymywać sushki z dala od siebie.
      Porównywanie tych dwóch krajów to w sumie fajny dodatek turystyczny. Nawet jeśli są to tylko porównania oczami turysty, to po tylu razach w Japonii sporo pierdół wyłapuje się od razu :3

      Usuń
  2. Udane zakupy to i udany dzień . A nabrzeże faktycznie mało turystyczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie no, nie definiujmy udaności dnia zakupami ;) na prawdę da się bez tego procederu funkcjonować :)

      Usuń