sztruksiak świąteczny

Tak się ostro zabrałam za przedświąteczne wykańczanie szalików i jednego prezentu, że zupełnie zapomniałam o moim sztruksiaczku z koralikami.
Dopiero mama dała mi dziś, przez telefon, jasno do zrozumienia, że chce go zobaczyć.

Zebrałam więc do kupy walające się po biurku części i pozszywałam je w spójną całość.
Efekt końcwy... sami oceńcie :)




ta choineczka jest doskonałym przykładem wykorzystania nogawki od spodni męża ;D
Frety miały mi za złe, bo ta nogawka była przez jakiś czas ich własnością, ale rodzynka na pocieszenie zrekompensowała stratę.

Ech te frety, niby tacy zatwardziali mięsożercy, a tu proszę wystarczy dać im ogórka, a świata poza nim nie widzą (osobę fotografującą też mają gdzieś) :D


Wracam do walki z prezentem, a jutro mam wielki plan pod kryptonimem "czystka na biurku"

2 komentarze:

  1. Nie wymyśliłabym sztruksowej choinki - swietny pomysł :) No i wykonanie. Ja z szycia jestem lewa ręka i noga - zazdroszczę! Frety fantastyczne, świetnie wyglądają przy paśniku - uwielbiam je oglądać na Twoch zdjęciach :) Moje psiury ogórka też zjedzą, ale psy są podobno wszystkożerne (im bardziej coś paskudne tym bardziej im smakuje ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. z tym sztruksem to naleciałość z dzieciństwa, wtedy szyłam zabawki ze starych ubrań, a teraz mam trochę koszul(i nie tylko) męża na hamaki dla fretek, i tak czasami coś z tego obcinam na potrzeby chwili ;)

    OdpowiedzUsuń