Coś tam jednak idzie do przodu ;)
na przykład mechata bluzeczka ma już prawie cały rękaw (mam nadzieję ruszyć dziś z drugim)
coraz bardziej jestem ciekawa co mi z tego wszystkiego wyjdzie.
Przy okazji rękawa nauczyłam się Magic Loop, bambusowe druty na żyłce na szczęście się do tego nadają, bo z inoxami nie miałabym szans
Mucha też się trochę podpasła i zaczęła się już rozrastać na następny prostokącik wzoru (ciekawe za ile lat ja to skończę)
Przymrożona mroźnymi porankami zaczęłam kilka dni temu robić wełniane rękawiczki (zdjęcie). Wełna owcza, która miała się nimi stać odmówiła jednak posłuszeństwa (historia tej wełny to temat na innego posta), a poza tym w połowie pierwszej rękawiczki doszłam do wniosku, że to jednak nie ma szans być w moim rozmiarze, na szczęście zrobiło się znowu cieplej.
Rękawiczkom nie daruję i kiedyś na pewno je zrobię.
A co słychać u pluszaków? W sumie to co zwykle tupot, ciamanie i chrapanie na przemian.
Ostatnio eksperymentowały nieco i prawie zmieściły się na moich kolanach(Havok trochę spływał). Muszę im porobić trochę zdjęć w ruchu, bo wygląda jakby one gdzieś wiecznie spały... a tak nie jest...
W sobotę nawiedził nas tata z wałówką, więc przy okazji skoczyliśmy do Makro po oliwę i żwirek, ale że byliśmy tam samochodem, to sobie nieco przyszaleliśmy.
I tak, bagatela, kupiliśmy jeszcze 5kg marchewki i 5kg jabłek ;D
A oto efekt szaleństwa:
Ponad 4,5l soku marchewkowo-jabłkowego.
Pyszne, zdrowe i domowe.
w kwestii futrzaków - tylko nie rób zdjęcia Polarowi,jak atakuje!
OdpowiedzUsuńw kwestii soku - w jaki tempie spożyliście ten obłędne ilości karotenu?