o wszystkim i o niczym

Czyli taki sobie post ;)
Po wielu latach wspominania muchy spalonej między kablami w czymś tam "pilota Pirxa". Dla niewtajemniczonych, była to swego czasu lektura nie obowiązkowa w podstawówce. Wreszcie dojrzałam do przeczytania "czegoś" Lema. Zainspirował mnie notorycznie puszczany w telewizji Solaris z nagimi pośladkami Clooneya ;)
No bo jakie nasuwa się skojarzenie? Skoro książka doczekała się aż dwóch ekranizacji jako jedyna (no dobra, jest jeszcze jakaś polska zabytkowa ekranizacja Pirxa), to "musi" to być najlepsza książka Lema. (chyba była po prostu najłatwiejsza do zekranizowania ;) )

Wykopałam więc Solaris. Mąż mówił coś, że jest trudne w odbiorze i bla bla. Dla mnie było, hmmm, ciężko się pisze o dziele napiętnowanym sukcesem. Dla mnie więc było, hmmm... normalną książką? Przesycony opisami planety s-f. 
O dziwo cała ta opisówka nie była nawet zbytnio nudna, ale też niezbyt porywała do bezgranicznego wtopienia się w lekturę.
Co dla mnie znaczyło jedno. Może ja jeszcze nie dojrzałam do geniuszu Lema?

Na szczęście wydanie Solaris, które posiadam ma jedną ogromną zaletę, w tomiku oprócz Solaris jest również Niezwyciężony.  
I to jest naprawdę świetne opowiadanie. Miejscami wciąga jak "sedes w TGV" I dzięki niemu wiem, że Lema nie porzucę ale będę do niego wracała co jakiś czas ;)

Książki sobie czytuję na trasie dom-praca-dom, więc nie mają one wpływu na moją wegetację domową. Bo domowo dalej wegetuję.  Wprawdzie jestem już zdrowa (dzięki za życzenia, podziałały), ale moje przeziębienie przepłynęło do męża, no i teraz mam kolejny pretekst żeby nic nie robić, no bo przecież chory facet wymaga ciągłej opieki  ;)

Kite Designer widzisz, bo one na szczęście dość często śpią ;)  A z tym, że jak nie śpią (i są w zasięgu wzroku) to się ciągle śmiejemy, już się pogodziliśmy

a tak przy okazji dwie prawdy o fretkach (przynajmniej o moich)
1. Fretka jest słodka jak kilo cukru, tylko cukier nie ma zębów
2. Jeśli masz stresującą pracę, kup fretkę, jak wrócisz do domu i zobaczysz co ona z nim zrobiła, wszystkie bolączki normalnego dnia przestaną mieć znaczenie ;)


Na osłodę wilgotnego, mglistego i zimnego poniedziałku, dwie kreacje Havoc'a

WC fretka - szczotka sedesowa z naturalnego włosia, reaguje automatycznie na spuszczanie wody, pozostawia miły dla oka deseń małych stópek na terenie całej muszli, 



Fretka książkowa "Havoc the Librarian"  zwierzę o silnych plecach dotrze do każdej książki

a jak spadnie, to zawsze może służyć jako podpórka do drzwi

skąd Havoc the Librarian? ano stąd -> Conan the Librarian (UHF)

Dziabągi Polarny ćwiczył na Havocu, ale ten się obraził i zaczął unikać brutala. No i o dziwo chyba coś dotarło do Polara bo ostatnio Havoc znowu ma gładziutki karczek i znowu ze sobą "współpracują" i sypiają ;) a co do zdjęcia, to tylko podłogę macałam Photoshopem(mogłam wymazać kabel), więc futro jest w pełni naturalne ;)

5 komentarzy:

  1. Fredki jak zwykle bezkonkurencyjne w fotogeniczności:) A co do Lema - ha! To co w filmie sie dłużyło w książce mnie wciągnęło bez reszty (najpierw czytałam książkę). Jeśli o samego Lema zaś idzie - porywający. Nie pamiętam zwykle tytułow książek, które przeczytałam, więc z biegu nie polecę. Niezwyciężony również ogromnie mi się podobał. Fiasko - rewelacyjne, było tego jeszcze mnóstwo, ale musiałabym sobie przypomnieć (jeśli będziesz miała taką potrzebę ;) I nie słuchaj kiedy mówią Ci, że za trudne. Owszem, Lem ma wtręty, które mi trudno zrozumieć, często czytam je kompletnie bez zrozumienia,ale pomimo tego książki te wciągają i pozostawiają czytelnika po lekturze z rozgrzaną głową. Pierwsza jego książka (nie licząc Pirxa, Dzienników Gwiazdowych i Bajek Robotów ) to Obłok Magellana(Marcin się śmieje, że socjalistyczna, ja tego wtedy kompletnie nie zauważyłam) - popłakałam się nad nią :) No, poruszyłaś u mnie ważną strunę, to się i rozpisałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A, jeszcze jedno tych adaptacji było znacznie więcej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Lem. Niewiele widziałam z tej listy, ale "Przekładaniec" jest polski i genialny (wiem, bo akurat widziałam).

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany - Eden, koniecznie Eden przeczytaj. Dobra już więcej nie będę Cię Lemem męczyć..

    OdpowiedzUsuń
  4. Za Lemem nie przepadam, a to za sprawą owej nieobowiązkowej lektury w podstawówce. Chyba w ogóle Lem zraził mnie wtedy do sf.

    Fretki pozostawiam bez komentarza, bo takowego nie potrzebują :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Kath mnie Lem naprawdę wciągnął, dodatkowo mam wrażenie, że moje ścisłe wykształcenie ułatwia mi wchłanianie zawiłości technicznych, a przy okazji czytając Lema wyłapuję sobie w tekście wyrazy, których nie ma, lub obecnie odmieniają się zupełnie inaczej. Fajnie się czyta s-f'a z lat 60-tych? który przerasta jakością sporą część obecnych.
    Sprawdziłam, mam II wydanie Solaris z 68 roku (teściu kupował).
    Jak poczytam jeszcze Lema to znowu napiszę co o nim sądzę, ale podejrzewam, że dołączę do grona wielbicieli ;)
    teraz zamierzam dorosnąć do Ulissesa Jamesa Joycea ;)

    Fiubzdziu, ja w podstawówce chłonęłam masowo literaturę dziewczęco-młodzieżową i Lem wtedy był dla mnie takim szokiem stylistycznym ;)
    też mnie zniechęcił do s-f.
    Po podstawówce ewoluowałam na fantasy, potem domieszałam cyber punka, obecnie czytam praktycznie wszystko od harrego pottera po jakieś ciężkie i mozolne kloce ;) nadszedł też czas na czysty s-f(po 16latach?).
    Jedno co wiem, dużo jeszcze czasu upłynie zanim przeczytam Potop.

    Ale się rozpisałam ;D

    OdpowiedzUsuń